Na całym świecie trwa kampania mająca na celu zwiększenia populacji pszczół. Tymczasem Sąd w Suchej Beskidzkiej nakazał pszczelarzowi z Zawoi zlikwidować ule, którymi zajmuje się od 1972 roku, ponieważ przeszkadzają właścicielom nowo wybudowanych domów.
W 2015 roku całą Polskę zelektryzował wyrok krakowskiego sądu, który nakazywał pszczelarzowi z Jaszczurowej zmniejszenie liczby uli do 6. Tymczasem sąd z Suchej Beskidzkiej poszedł dalej – nakazał mieszkańcowi Zawoi całkowitą likwidację pasiek!
Podczas wakacji w Zawoi obchodzono Święto Pszczół, które miało na celu upowszechnienie w społeczeństwie świadomości odnośnie niezbędności pszczół w ekosystemie. Korzyści z obecności pszczół w rolnictwie są doceniane nie od dziś, jednak mniej mówi się o ich roli w środowisku naturalnym. Warto więc podkreślić, że ekonomiczna wartość zapylania przez owady pszczołowate wykracza ponad produkcję rolniczą. Pszczoły zapylają wszystkie rośliny, nie tylko uprawne. W przypadku upraw sadowniczych, gdzie główny plon stanowią owoce, zapylanie roślin przez owady jest jedynym zabiegiem umożliwiającym zwiększenie plonów.
Wiele krajów na świecie dofinansowuje hodowle pszczół, a w miastach modne stało się posiadanie uli na dachach budynków. Akcji mających na celu popularyzację pszczelarstwa jest mnóstwo, dlatego tym bardziej szokuje wyrok sadu z lipca 2016 roku, w którym Sąd Rejonowy w Suchej Beskidzkiej nakazuje Czesławowi Kudzia z Zawoi całkowitą likwidację hodowli.
Sprawa toczyła się z powództwa sąsiadów pozwanego, którzy skarżyli się na uciążliwość jaką za sobą niesie sąsiedztwo z ulami.
Pozwany Czesław Kudzia ma około 20 uli na swojej działce, które znajdują się w odległości 4 metrów od jednego sąsiada i około 9 metrów od działki drugiego. Ule na działce pozwanego 75-latka są od 40 lat, a sąsiedzi budując swoje domy (jeden jest jeszcze w trakcie budowy) dokładnie wiedzieli jakie jest hobby starszego pana. Działka pszczelarza jest ze strony sąsiadów ogrodzona i ograniczona ekranami własnej konstrukcji, żywopłotem i budynkiem mieszkalnym.
W sprawie powołano biegłego – prof. dr hab. Jerzego Demetraki – Paleolog, który jest wiceprezesem Pszczelniczego Towarzystwa Naukowego, zastępcą redaktora naczelnego czasopisma Journal of Apicultural Science i członkiem Rady Naukowej Polskiego Związku Pszczelarskiego.. Według jego oceny, pasieka prowadzona jest zgodnie z zasadami dobrej praktyki pszczelarskiej, a warsztat i rzemiosło Czesława Kudzi nie budzą zastrzeżeń.
Sąd w swojej decyzji kierował się również faktem, iż jeden z sąsiadów, który zaskarżył pszczelarza twierdził, że jest uczulony na jad pszczeli. Takie uczulenie w skrajnych przypadkach może powodować nawet śmierć. Jednak ważne jest oszacowanie stopnia uczulenia i prawdopodobieństwa wystąpienia tak skrajnej reakcji organizmu na użądlenie u konkretnej osoby.
Sąd nie przychylił się do opinii biegłego (którego sam powołał), że żądanie usunięcia pasieki pozwanego z terenu jego działki jest środkiem zbyt rygorystycznym. Pasieka bowiem funkcjonowała zanim rozpoczęto budowę i przebudowę sąsiednich domów. W ocenie Sądu „zbyt daleko idącym byłoby przyjecie za opiniującym stanowiska, że skoro pasieka była przed wybudowaniem czy przebudowaniem domów powodów, to osoby zasiedlając działki miały wiedzę o jej istnieniu i powinny się liczyć z tego konsekwencjami”.
Według prof. dr hab. Jerzego Demetraki, zmiany wymagałoby konkretne działanie pszczelarza – między innymi powinien redukować ilość rodzin w okresie maj-wrzesień oraz informować sąsiadów o pracach w pasiece.
Czesław Kudzia zapowiedział, że będzie się odwoływał od wyroku.
Albert Einstein powiedział, że po wyginięciu pszczół ludziom pozostaną jeszcze 3-4 lata egzystencji. Niestety nie był to koszmarny żart tylko wynik obserwacji i przemyśleń. Jeżeli istnienie ponad 80% roślin jest uzależnione od zapylania przez owady, to jak przyroda mogłaby bez nich funkcjonować?
SnS