Jednym ze sztandarowych haseł PiS w trakcie minionych wyborów parlamentarnych było – likwidacja gimnazjów. Teraz wiemy, że dokładnie chodzi o stopniowe „wygaszanie”. Co na to nauczyciele i uczniowie?
Wbrew wcześniejszym informacjom całkowita likwidacja gimnazjów nie nastąpi już od następnego roku szkolnego. Dzieci, które dziś są w szóstej klasie, w roku szkolnym 2016-2017 pójdą do gimnazjów. A dzisiejsi piątoklasiści będą uczyć się w podstawówce już do ósmej klasy. A potem pójdą do liceum. W roku szkolnym 2017-2018 już na dobre wróciłaby klasa 7. A gimnazja stały się przeszłością. Sławomir Kłosowski, b. wiceminister edukacji w rządzie PiS, współautor zmian, wyjaśnia, że przyszły rok będzie czasem na konsultacje ze środowiskiem nauczycielskim.
Już dzisiaj nauczyciele obawiają się wielkiego zamieszania, zarówno programowego jak i administracyjnego.
- Lepiej zainwestować w poprawę tego co jest niż wywracanie wszystkiego do góry nogami. A te gimnazja to wbrew pozorom nie jest siedlisko zła. Uczę w gimnazjum i dzieci mam ze złota – powiedziała nam Anna Pituła, znana konferansjerka, a na co dzień nauczycielka w gimnazjum - Może w aglomeracjach jest problem wychowawczy, ale odpowiedni wychowawca załatwiłby wszystko.
Sami uczniowie są pełni obaw bo nie wiedzą jaka ich czeka przyszłość i co przyniosą zmiany.
Zmiany dotkną nie tylko gimnazja. Z liceów miałoby zniknąć profilowanie, za to w przedszkolach pojawi się wychowanie patriotyczne.
Sami nauczyciele w szkołach ponadgimnazjalnych bardziej optymistycznie patrzą na nadchodzące zmiany.
- Nauczanie w szkołach średnich może tylko zyskać podczas tej likwidacji. Uczniowie otrzymują więcej czasu na opanowanie materiału, może nareszcie znajdzie się czas na lepsze utrwalanie wiedzy - teraz to jest tylko pogoń za materiałem i oby zdążyć przed maturą czy też egzaminem zawodowy - powiedziała nam Monika, nauczycielka w jednej ze szkół średnich w powiecie suskim - Gimnazja same w sobie nie były by złe, gdyby uczniowie uczęszczali do klas maksymalnie 15 osobowych, a powstały molochy po 30 osób w jednej klasie. W naszym systemie edukacyjnym powinno być wyraźnie określone ilu uczniów maksymalnie powinno znajdować się w oddziale. Oczywiście nikt tego nie weźmie pod uwagę, bo to się wiąże z dużymi nakładami finansowymi. Pozostaje nam w tej kwestii pozostać w strefie marzeń.