Nasza współpraca z Szymonem w celu przedstawienia jego osoby, zaczęła się od zabawnej sytuacji. W pierwszej telefonicznej rozmowie - po kilku sekundach piłkarz rozłączył się. Dlaczego? Zacznijmy od początku, wyciągając biling rozmowy:)
Sz.W.: Tak słucham.
Red.: Dobry wieczór, Pan Szymon Witek?
Sz.W.: A kto mówi?
Red.: A no tak gdzie moje maniery. Powiatsuski24 moje nazwisko… i ciach rozłączono.
W pierwszej kolejności pomyślałem, ohoo ps24 źle kojarzony temu chłopakowi, a Wydawca pewnie coś nabroił:) Nic bardziej mylnego, bowiem Szymon po kilku minutach oddzwonił tłumacząc się słowami: „Myślałem, że ktoś sobie robi ze mnie jaja”:) To tak w ramach rozluźnienia, teraz o piłkarskiej karierze zawodnika.
Szymek poznaje smak gry
Futbolem, a dokładniej wielką sympatią do piłki nożnej Szymona Witka zaraził tata. W wieku ośmiu lat przyprowadził go na trening do lokalnego klubu w naszym powiecie, a konkretniej do Gromu Grzechynia. Początek jego piłkarskiej przygody, a wtedy bardziej pasji rozpoczął grając jako napastnik. Na lokalnych stadionach potrafił w jednym meczu wbić rywalom po kilka bramek i już wtedy było wiadome, że w tym chłopaku tkwi ogromny potencjał. Małymi krokami zaczął wspinać się po szczeblach swojej kariery. Najpierw przeniósł się do Halniaka Maków Podhalański, a w 2010 roku trafił do drużyny Hutnika Nowa Huta. Wtedy to przekształcono jego pozycję z napastnika na obrońcę i jak sam twierdzi najlepiej czuję się właśnie w defensywie. Tu nadmienić należy, że Szymon od drugiej klasy gimnazjum uczęszczał do szkoły sportowej właśnie w Nowej Hucie. Przez pierwsze dwa sezony występował w drużynie juniorów, po czym zawitał do pierwszej drużyny Hutnika. Był to rok 2012, a zespół występował w III lidze. Spędzone lata w Nowej Hucie przykuły uwagę działaczy Wisły Kraków, a konkretnie trenera Macieja Musiała.
„Wito” w Wisełce
Na wiosnę sezonu 2013/14, piłkarz grał w drugiej drużynie Białej Gwiazdy, która występowała wtedy w tej samej lidze i grupie co Hutnik. Spędzone pół roku w rezerwach Wisły niepozostały bez echa, ponieważ w 2014 roku „Wito” trafił do pierwszej drużyny 13-krotnego Mistrza Polski, występując jednocześnie w drugiej drużynie. Grał w sparingach, uczestniczył w treningach, często był w kadrze meczowej. Pojechał nawet na 12-dniowy obóz przygotowawczy do Turcji. Zadebiutował 18-go grudnia 2015 roku, u trenera Marcina Broniszewskiego, w meczu Ekstraklasy przeciwko Pogoni Szczecin. „Tego meczu nigdy nie zapomnę. Spełniło się moje marzenie i myślę, że na obecną chwilę jest to mój największy sukces sportowy”. W drużynie spod Wawelu przygodę zakończył w 2016 roku. Co nie wypaliło, że już nie gra w jej barwach? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być prosta. Mocna kadra, zawodnicy wielkiego formatu, a sama konkurencja była zbyt ciężka jak na jego możliwości. Olbrzymie wrażenie robiła na nim możliwość gry m.in. z takimi piłkarzami jak: Michał Buchalik, Łukasz Burliga, Dariusz Dudka, Arkadiusz Głowacki, Maciej Sadlok, Jakub Bartosz, Rafał Boguski, Łukasz Garguła, Maciej Jankowski, Semir Štilić, Alan Uryga, Paweł Brożek, Mariusz Stępiński. Treningi pod wodzą Franciszka Smudy były ogromnym przeskokiem w jego karierze, a Arek Głowacki był dla niego postacią, z której czerpał największe wzory. „Świetny człowiek. Doświadczony, zawsze pomocny zwłaszcza dla młodych. Facet o ogromnej inteligencji i kulturze gry”. Czasy w Wiśle wspomina bardzo mile i na pewno nie zapomni ich do końca życia. „Kibicuje Wiśle i życzę im jak najlepiej”. Możliwość współpracy z takimi szkoleniowcami jak: Maciej Musiał, Franciszek Smuda, Kazimierz Moskal, Tadeusz Pawłowski, Marcin Broniszewski dały mu ogromne doświadczanie, a i wspomnienia na długie, długie lata. Do dziś utrzymuje kontakt z kilkoma chłopakami, z którymi miał przyjemność grać w krakowskiej drużynie. Przemysław Lech, Piotr Żemło, Jakub Bartosz, Mateusz Zając, Michał Bierzało to jedni z nich. Nawiasem mówiąc - wszyscy z wyżej wymienionych byli obecni na jego weselu, które odbyło się niedawno. W 2016 „Wito” znalazł się na testach w Ruchu Chorzów. Co nie wyszło? „Powiedziano mi, że ciężko będzie z grą, a jak mam siedzieć na ławce czy grać w rezerwach to lepiej żebym próbował w niższej lidze ale w podstawowym składzie”. Tak o to „Wiciu” odszedł na pół roku do wówczas IV-ligowego KS Tymbark. Od dwóch lat broni barw Limanovii Limanowa, czekając na przebłysk, zwrot w swojej karierze. Ma 24 lata więc wrota do bram klubów z wysokiej półki z pewnością nie są dla niego zamknięte.
Po ludzku o kasie
Podczas naszej rozmowy, „Wito” jasno stwierdził, że na pieniądze nigdy narzekać nie mógł. „Myślę, że jak na wiek, w którym grałem w Wiśle to pieniądze były dobre. Na wszystko mi starczało. Zaczynałem mając 19 lat, miesięczne zarabiałem 2500 złotych”. Jeżeli chodzi o jego obecny klub, to już tak wylewny nie był. „Zawodowo pracuję w firmie mojego teścia, gdzie w Tymbarku zajmujemy się meblami, a w Limanovii generalnie odłożyć mogę, ruszać tego nie muszę, a na przysłowiową czarną godzinę będzie jak znalazł”.
Andrzej Paszkiewicz
Co raz częściej w naszym cyklu spotykamy się z tym, że piłkarze wspominają o trenerze Paszkiewiczu. Rafał Drobny w „pomidorze” na pytanie: Najlepszy trener z którym miałem okazję współpracować – odpowiedział: „Andrzej Paszkiewicz w Hutniku”. Podczas wywiadu wspominał trenera słowami: „Facet z niesamowitą wiedzą i ze świetnym podejściem”. Główny bohater artykułu również nadmieniał o tej personie. „Prowadził mnie w Hutniku, zaufał mi i miałem możliwość ciągłej gry. Tak naprawdę gdyby nie on to nie byłoby mnie tam, gdzie mi dane było być. Trener z mega wiedzą i wielką charyzmą. W Ekstraklasie takich nie ma”. Obecnie trener Paszkiewicz prowadzi Limanovię Limanowa, mając pod swoją pieczą właśnie Szymona.
Podsumowując. Możliwość wywiadu z Szymonem Witkiem dała nam szansę poznania jak wygląda Ekstraklasa z perspektywy młodego piłkarza. Mieliśmy okazję porozmawiać z zawodnikiem, który miał swój debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej i na co dzień trenował z piłkarskimi gwiazdami. Patrząc przez pryzmat naszego powiatu olbrzymi szacunek dla niego, a za możliwość współpracy dziękujemy i życzymy wszystkiego dobrego „Wito” na nowej drodze życia!
Sebastian Kurpiel
fot. Adam Koprowski/www.wisla.krakow.pl