Obecny sezon IV ligi to – póki co - koszmar. Halniak przegrał dziesiąty z dwunastu meczów, a nie lepszy jest również Garbarz. Halniak poległ w niezwykle ważnej konfrontacji z osłabioną Kalwarianką. Babia pechowo zremisowała z Relaksem. Niedziela równie ciekawa.
Garbarz Zembrzyce – Skawinka Skawina 0:5
Bramki: Piwowarczyk (dwie), Adisa, Danaj, Śliwa
Garbarz: Wieczorek - Harańczyk, Marek, Klauzner, Sałapatek – Kuz (46. Tomczak), Kasiński, Artur Sadowski (46. Natkaniec), Chodżko, Adrian Sadowski – S. Puda.
Skawinka: Wygaś – Sałek (80. Gałuszka), Piwowarczyk, Matys, Makuch – Pachacz (60. Królikowski), Gładysz, Danaj, Nowak (65. Śliwa) – Adisa (46. Mrowiec), Basista.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:3. Goście robili co chcieli. Wynik po skutecznie wykonanym rzucie karnym otworzył Kasjusz Piwowarczyk. W polu karnym sfaulowany został Adisa Monsuru. Drugiego gola, po składnej akcji, strzelił sam „poszkodowany”. Rezultat do przerwy – z jedenastu metrów – ustalił Piwowarczyk. W drugiej części gry po jednej bramce dołożyli jeszcze Danaj i Śliwa. Okazji było więcej, choćby kolejny, trzeci już rzut karny, który zmarnował Piwowarczyk. Przegrał pojedynek z Mateuszem Wieczorkiem.
- Rozegraliśmy słaby mecz. Rywale wygrali zasłużenie, choć rozmiary tej wygranej są zdecydowanie za wysokie. Sędzia dołożył swoje, dość powiedzieć, że goście mieli trzy rzuty karne. Porażka jedną czy dwoma bramkami byłaby do przyjęcia, pięć za dużo – ocenił trener Garbarza, Zdzisław Janik.
- Można powiedzieć, że ten wynik, to najmniejszy wymiar kary. Mecz dobrze się dla nas ułożył, w pierwszej połowie strzeliliśmy trzy bramki. Okazji było multum. Dominacja całkowita. W całym meczu mieliśmy trzy rzuty karne. Wszystkie wykonywał Piwowarczyk, ale raz przegrał pojedynek z bramkarzem – powiedział trener Skawinki, Rafał Jędrszczyk.
Halniak Maków - Kalwarianka Kalwaria 0:2
Bramki: Hobrzyk (17), Białek (22-k)
Halniak: Marzec - Gruca (46. Kmak), Marut, Lozniak, Furman - Król, Zając (46. Ryszawy), Kozieł, Mokwiński - Szymula, Dyduch.
Kalwarianka: Dziedzic - Pakosz, Kapera, Mlostek, Bartosz - Hobrzyk, Świerczyński, Trzebuniak, Cygal - Białek, Korzeniowski (80. Wągiel).
Pierwszy kwadrans nie zwiastował późniejszej katastrofy. W piątej minucie, Mateusz Król rozegrał dwójkową akcję z Kamilem Dyduchem, zacentrował w pole karne, tam całość zamknął Kamil Mokwiński, ale Damian Dziedzic popisał się bardzo udaną interwencją, zapobiegając utracie bramki. Chwilę później, Dawid Szymula ograł rywala w polu karnym, chciał dograć wzdłuż bramki, ale zrobił to zbyt mocno. W siedemnastej minucie, Wojciech Cygal dostał piłkę po wrzucie z autu, na wolne pole, urwał się lewym skrzydłem, dograł wzdłuż bramki, a tam najlepiej zachował się Dariusz Hobrzyk, który uprzedził Macieja Furmana i umieścił piłkę w sieci. Błąd przy tej bramce popełnili Michał Gruca i Tomasz Marut. Ten drugi powinien zaasekurować "Grucowego". W 20 minucie, Cygal dośrodkował po raz kolejny, piłka trafiła pod nogi aktywnego Dawida Białka, ten stanął oko w oko z Marcem, ale na szczęście trafił prosto w niego. Co się odwlecze, to nie uciecze, bo już dwie minuty później sędzia dopatrzył się zagrania ręką w naszym polu karnym i podyktował jedenastkę. Próbę nerwów wygrał Białek i Kalwarianka cieszyła się z drugiego trafienia. W 30 minucie, Hobrzyk popędził prawym skrzydłem, dośrodkował, do pozycji strzeleckiej doszedł Tomasz Trzebuniak, ale szczęśliwie na linii strzału stał Michał Gruca. W 33 minucie, Halniak musiał strzelić kontaktowego gola. Najpierw sytuacji sam na sam nie wykorzystał Mateusz Król, do odbitej piłki dopadł Gruca, dograł do stojącego na piątym metrze Dyducha, ten oddał strzał, niestety trafił w stojącego na linii obrońcę.
Początek drugiej połowy bardzo spokojny. W 55 minucie z letargu wyrwał nas Wojciech Ryszawy, który rozegrał akcję z Szymulą, po czym zacentrował piłkę w pole karne, ale tam nie opanował jej Kmak. Chwilę później, z dystansu uderzył Szymula, jednak piłka trafiła do koszyczka bramkarza gości. Szczęścia z dalszej odległości szukali jeszcze Dyduch i Marut, ale Dziedzic był tego dnia nie do pokonania. Kalwarianka mądrze się broniła, wypatrując okazji do kontr. Tuż przed końcem meczu, po świetnej akcji Hobrzyka, sytuacji sam na sam z Marcem nie wykorzystał rezerwowy, Eryk Wągiel.
- Po meczu z Trzebinią wydawało się, że zrobiliśmy postęp, a po tym spotkaniu wszystko legło w gruzach, wykonaliśmy dwa kroki wstecz. Szkoda niewykorzystanych sytuacji przy wyniku 0:0. Strzelali Mokwiński, Szymula i Król, niestety żaden z tych strzałów nie zakończył się golem. Przy 0:2 idealną sytuację zmarnował też Dyduch. Mamy duży problem. Wydaje się, że w tym składzie personalnym zespół nie jest w stanie wygrać. Zawodnicy się męczą. Ja się pod tym podpisuję, w końcu jestem trenerem, wiedziałem na co się decyduję. Jest to najtrudniejszy moment w mojej trenerskiej karierze. Nigdy nie przegrałem trzech meczów pod rząd, a tu już cztery. Żadnego impulsu. Ten mecz pokazał, że zasłużenie zajmujemy tak odległe miejsce. Musimy reagować, wyciągać wnioski. Nie mogę się już doczekać wtorkowej odprawy. Do końca rundy więcej okazji do gry otrzymają młodzi zawodnicy. Jak nie teraz, to kiedy – powiedział trener Halniaka, Krzysztof Wądrzyk.
- Trzymam się tego, co założyliśmy sobie na początku sezonu. Podstawą była i jest dyscyplina taktyczna. Bez względu na to, ilu nas jest, kto jest, kogo nie ma – opieramy się na dyscyplinie. Dziś to zaowocowało trzema punktami. Oczywiście mieliśmy też szczęście, bo rywale mieli swoje okazje, ale można powiedzieć, że dziś szczęście sprzyjało lepszym. Problemy kadrowe są w każdym zespole, to dobra wymówka. Mnie w danym dniu nie interesują ci, którzy nie dali rady zagrać, choćbyśmy przyjechali w dziesiątkę, to dla mnie liczyłaby się ta „dziesiątka”. Najważniejsze, że ci, którzy grali wyglądali jak jedność - podsumował trener Kalwarianki, Grzegorz Staszewski.
MKS Babia Góra – Relaks Wysoka 2:2
Bramki: Wójtowicz (dwie)
Babia: Kachnic – Chrząszcz, Kudzia, Rzepka, Szarlej – Żmuda (46. Bałos), Sumera, Kociołek, Wójtowicz – Burliga (70. Mika), Rzeźniczak (46. Ścieszka).
Do przerwy bez bramek i bez wielkich emocji. Optycznie lepsze wrażenie sprawili goście. W drugiej połowie miejscowi zabrali się do roboty. W 56 minucie, po wrzutce Kociołka, przed szansą stanął Burliga, ale piłka po jego strzale minęła słupek. Chwilę później, w podbramkowym zamieszaniu najlepiej odnalazł się Ścieszka, uderzył z woleja, jednak bramkarz nie dał się zaskoczyć. Goście otworzyli wynik meczu po stałym fragmencie gry. Wyrównał Michał Wójtowicz, który wykorzystał dobrą akcję i precyzyjne podanie Bałosa. Pod koniec meczu, Wójtowicz strzelił drugiego gola, tym razem po dograniu Chrząszcza. Kiedy wydawało się, że Babia zgarnie komplet, Relaks wyrównał.
- Pierwsza połowa bardzo słaba. Po jednej zmarnowanej okazji z obu stron. Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Wynik bezbramkowy. W drugiej części zrobiło się ciekawiej, więcej werwy. Prowadziliśmy 2:1, ale ostatecznie zakończyło się remisem. Mamy lekki niedosyt, ale taka jest piłka – ocenił trener Babiej, Sławomir Bączek.
Tempo Białka – Soła II Oświęcim 0:1
Tempo: Kłapyta – Bielarz, M. Marek, Sz. Marek, Raczek (60. Woźny) – Drobny (65. Puzik), Motor (75. Kaczmarczyk), Ficek (55. Mentel), Lenik - Goryl, Młynarczyk.
- Mecz rozpoczął się z dziesięciominutowym opóźnieniem, bo czekano na piłkarzy z „jedynki” gości. W końcu dojechali i było ich dużo. Widać było ogranie, doświadczenie, to rywale prowadzili grę. Długo nic z tego jednak nie wynikało. W 75 minucie, Kochan poradził sobie z Michałem Markiem, oddał strzał po długim rogu, który dał trzy punkty. W doliczonym czasie gry, po zamieszaniu w polu karnym, „kotle”, okazję na wyrównanie miał Woźny, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Jeśli chodzi o nas, to nie można wygrać, nie stwarzając okazji – ocenił kierownik Tempa, Mariusz Sałaciak.
Jałowiec Stryszawa – KS Chełmek 1:2
Bramka: Kłapyta
Jałowiec: Kobiałka – Bartyzel, Brytan, Szklarczyk (60. Okrzesik), Iciek – Starowicz, Pindel, Szwed, Głuszek – Świerkosz, Kłapyta.
Początek nudnawy. Później obie drużyny ruszyły do pracy. W 35 minucie zawodnik gości wpadł w pole karne z prawej strony, po czym ładnym strzałem po długim rogu pokonał Łukasza Kobiałkę. Trzy minuty później wyrównał Wojciech Kłapyta, który wykorzystał sytuację sam na sam, po podaniu Szweda. Tuż po zmianie stron, po wrzutce z kornera, Kłapyta zgrał, a Świerkosz uderzył z bliska, jednak piłka po odbiciu się od poprzeczki i murawy wyszyła w pole. Po chwili przyjezdni zadali decydujący cios. Po kąśliwym centrostrzale, Bartłomiej Iciek interweniował na tyle niefortunnie, że piłka wpadła do siatki. W końcówce dobrej sytuacji nie wykorzystał Starowicz.
- Pierwsza połowa bezbarwna. Dużo walki w środku pola. Wynik remisowy. W drugiej części gry mieliśmy swoje sytuacje, ale brakowało szczęścia przy wykończeniu. Co się zemściło. Mecz typowo na remis – powiedział kierownik Jałowca, Tomasz Steczek.
Astra Spytkowice – Lachy Lachowice 7:0
Bramki: Sukhestkyi (trzy), Borowczyk, Grondalczyk, Cyzio (dwie)
Astra: Chuderski – Panek, Cyzio, Rąpel, Sendera – Sukhetskyi, Borowczyk (80. Hercog), kowalski, Stasiak (55. Rokowski) – Grondalczyk (85. Mamoń), Wawro (55. Babiuch).
- Zagraliśmy bardzo dobre zawody. Rywale nie pokazali wielkiej piłki, ale gdybyśmy zagrali słabo, to wynik nie byłby tak okazały. Graliśmy dobrze, praktycznie wszystkie bramki padły po składnych akcjach. Cieszy to, że cały czas, konsekwentnie, dążyliśmy do kolejnych goli. Dobry mecz, by podnieść sobie morale – powiedział trener Astry, Piotr Balonek.
Naroże Juszczyn – Znicz Sułkowice 3:1
Bramki: Lipka, M. Ferek (dwie)
Naroże: Fidelus - Baziński, Kulka, R. Drobny – M. Ferek, G. Ferek (46. Lipka), Kryjak (88. Lyvka), Ceremuga (68. Chorąży), Pietrzak (25. Trybała), Kuszyk – M. Drobny.
- Poziom ligi jest wysoki, kilka drużyn aspiruje do awansu, a ten mecz był tego najlepszym potwierdzeniem. Było na co popatrzeć. Obie drużyny chciały grać w piłkę. Wygraliśmy zasłużenie, choć może za wysoko. Uważam, że byliśmy lepsi, ale o jednego gola. W drugiej połowie, prowadząc 2:0, wydawało się, że mamy kontrolę, a rywale zdołali zdobyć kontaktowego gola – powiedział trener Naroża, Jakub Jeziorski.
Błyskawica Marcówka – KS Bystra 3:0
Bramki: K. Rak (dwie), Karcz
Błyskawica: Brańka – Paczka, Urbański, Jacek Pindel, Jacek Rak (46. Zgudziak) – Jakub Pindel, Głuc (75. Kasprzycki), Porębski (79. Pilch), Nosal – K. Rak, Kania (46. Karcz).
Bystra: Pustuła (46. K. Gałka) – Bisaga, Wnętrzak, Kulka, Migas (80. Targosz) – Szewczyk, Sroka, Ciapała (70. Chorąży), Wójtowicz – Basiura, A. Gałka (46. Sutor).
- Gra od początku była wyrównana. W piętnastej minucie sędzia podyktował rzut karny. Wyciągnął go z kapelusza. Nasz zawodnik wybijał piłkę, a kolejny został nabity piłką w rękę, zagranie przypadkowe, bez chwili na reakcję, z metra. Gospodarze trafili, co podłamało naszych. W 85 minucie dostałem drugą żółtą kartkę, w konsekwencji musiałem opuścić plac gry. O tę sytuację również mam żal. O ile pierwsza kartka ewidentna, za pyskówkę, tak w drugiej sytuacji, zawodnik gospodarzy zagrał ręką, ja krzyknąłem – ręka!, a sędzia pokazał mi drugie żółtko. Żadnych bluzg z mojej strony, nic. Dzwina decyzja, tym bardziej, że grałem z opaską kapitańską – powiedział kapitan Bystrej, Karol Szewczyk.
- Jestem bardzo zadowolony z naszej gry w pierwszej połowie. W przerwie dokonałem dwóch wymuszonych zmian, co miało wpływ na obraz gry w drugiej części. Rywale momentami trochę nas przycisnęli. Ogólnie dość pewna wygrana, cieszymy się z punktów – podsumował trener Błyskawicy, Janusz Suwada.
Olimpia Zebrzydowice – Dąb Sidzina 1:0
Dąb: Sitarz – J. Kostka, P. Kostka, Zawiła (55. Pelcel), Chorąży – Jaromin, Kulka (70. Malada), Handzel (46. Szpak), Czarny – Pastwa, Lipa.
Decydujący gol padł po błędzie Sitarza, który opisuje - w swojej wypowiedzi - trener. W okolicach sześćdziesiątej minuty, Mateusz Szpak wywalczył rzut karny. Piłkę na wapnie ustawił Mariusz Lipa, ale finalnie przegrał pojedynek z bramkarzem. Miał okazję do dobitki, lecz spudłował. W końcówce bramkarz Olimpii wybronił jeszcze sam na sam ze Szpikiem.
- Olimpia to zdecydowanie najgorsza drużyna, z jaką graliśmy. Najgorsza w całej grupie. Z prezentowaną przez siebie grą mieliby problem w C klasie. Kopanina, długa piłka za długą piłką, już po dwóch kwadransach nie mieli sił. Bramkę straciliśmy po błędzie naszego bramkarza, który wyszedł do wrzutki, krzyknął - moja, ale piłka mu wypadła i napastnik miejscowych skierował ją do siatki. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, zmarnowaliśmy rzut karny. Po przerwie rywale nie istnieli – podsumował trener Dąbu, Mariusz Zawiła.
Grom Grzechynia – Świt Osielec 8:0
Bramki: Piotr Surmiak (pięć), Ceremuga, Bogacz, Urbański
Grom: S. Krupczak – Zguda (60. Pająk), Białończyk, Paweł Surmiak, Urbański – Bogacz (55. Tokarz), M. Surmiak, Ceremuga, Kudzia – Dyrcz, Piotr Surmiak.
- Rywale przyjechali w jedenastu. Widać, że są w rozsypce, mają swoje problemy. Mimo to walczyli na całego, ambitnie. W końcówce najlepsi zawodnicy, w tym napastnik Malik, zostali cofnięci do tyłu. Po godzinie gry jeden z zawodników gości wyleciał z boiska. My zagraliśmy dobrze, bardzo skutecznie. Ładne akcje, dużo wrzutek, stałych fragmentów gry – ocenił trener Gromu, Stanisław Klimala.
Żuraw Krzeszów – Huragan Skawica 6:1
Bramki: Zawora, Korczak, Ćwiertnia, M. Kawończyk, Targosz, Piątek
Żuraw: Pająk – Zawora, G. Kawończyk, Skrzypek, Pilarczyk – Wójcik, Ćwiertnia, M. Kawończyk (75. Nosal), Targosz – Wajdzik, Korczak (65. Piątek).
- Liczyliśmy przed meczem na trzy oczka, choć mieliśmy z tyłu głowy ostatni wygrany mecz rywali. Zabrakło Michała Pacygi, który miał duży udział w tej wygranej. Początek słaby, nerwowy. Sami robiliśmy sobie pod górkę. Huragan zdobył bramkę i wtedy… wszystko się zmieniło. Muszę pochwalić moich zawodników za wzorową reakcję. Zaczęli grać lepiej, zwarli szyki. Wyrównał Zawora, a na prowadzenie wyprowadził nas Korczak. Zwykle rezerwowy, dziś wyszedł w „podstawie” i wykorzystał tę szansę w stu procentach. W pierwszej połowie najlepszy na placu. Po przerwie strzeliliśmy kolejne gole. Zawodnicy gości nie wytrzymali ciśnienia, jeden z nich wyleciał z boiska. W przewadze graliśmy mądrze, rozważnie. Akcje były ładne, składne. Pewna, zasłużona wygrana – ocenił trener Żurawia, Jacek Kudzia.
Relacje: Mateusz Stopka
Foto: Zbigniew Smolik