Z OSTATNIEJ CHWILI
Powiatsuski24.pl zaprasza na naszą partnerską stronę - MalopolskaInfo24.pl oraz Telewizja Internetowa PowiatSuski24 po więcej informacji z regionu. Znajdziesz nas na Facebooku!
Dodano dnia 17.10.2015, 19:26
Piłkarski weekend - relacje! (FOTO)
Sobota nieudana dla naszych przedstawicieli w klasie okręgowej. Tempo minimalnie, ale jednak przegrało w Gromcu, natomiast Jałowiec przyjął "piątkę" od Brzeziny Osiek. Blisko remisu były Lachy, jednak ostatecznie i tak za daleko. W "ósmej lidze mistrzów" jeden mecz. W Bystrej - po ciekawym meczu - kompromis, wynik remisowy. Niedziela słaba dla "czwartoligowców".

Nadwiślanin Gromiec - Tempo Białka 1:0
Tempo:
Kłapyta – Harańczyk (52. Puzik), Bielarz, Kaczmarczyk, Marek (46. Raczek) – Lenik, Motor, Ficek, Drobny – Młynarczyk, Goryl.

- Decydujący gol padł po serii błędów. Strata przed polem karnym, przerzut, zawodnik rywali poradził sobie na skrzydle, dograł i kolejny strzałem po krótkim rogu umieścił piłkę w siatce. Pierwsza połowa przespana, nasi zawodnicy grali, jakby myśleli, że rywale się przed nimi położą, bo wygrali z Orłem Ryczów. Zabrakło walki, determinacji. Po przerwie coś drgnęło, mieliśmy dwie sytuacje, ale nie zdołaliśmy wyrównać. Po dograniu Raczka niewiele zabrakło Młynarczykowi, a Grzesiu Motor trafił w poprzeczkę. Gospodarze mądrze się bronili. Pierwsza część dla nich, druga dla nas. Remis byłby sprawiedliwy – ocenił kierownik Tempa, Mariusz Sałaciak. 

Brzezina Osiek - Jałowiec Stryszawa 5:2
Bramki:
Dubiel (dwie), M. Gros (trzy) - Głuszek (dwie)

Brzezina: Flejtuch – Bernaś, Płonka, Majcherek, Majda (73. Buczek) – Antecki (79. R. Gros), M. Gros, Czerny, Rogala (65. Jaromin), Kułas (84. Zygmunt) - Dubiel.
Jałowiec: Kobiałka – Iciek (77. Młyński), Pindel, K. Jodłowiec, Bartyzel (70. Okrzesik) – Szwed, Brytan, G. Jodłowiec, Gazurek – Głuszek, Świerkosz.

Wynik otworzył Tomasz Dubiel, który wykorzystał sytuację sam na sam. Drugi gol był autorstwa tego samego zawodnika, tym razem huknął z szesnastu metrów po długim rogu. Trzecie trafienie z rzutu karnego zanotował Mateusz Gros. ”Jedenastkę” wywalczył Dubiel. M. Gros zakończył ten mecz z hat-trickiem. W 77 minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Łukasz Kobiałka, do bramki wszedł Daniel Młyński. Dziewięć minut później kolejne osłabienie, tym razem czerwoną kartkę zobaczył Grzegorz Jodłowiec. Jałowiec pierwszą bramkę zdobył przy stanie 4:0. Pindel dorzucił z rzutu rożnego, a Robert Głuszek zamknął wszystko głową. Drugi gol Głuszka był niemal identyczny, znowu dograł Pindel, jednak tym razem z wolnego.

- Wynik może wskazywać na łatwe zwycięstwo. Praktycznie rzecz biorąc – do stanu 4:0 rywale nie stworzyli żadnej sytuacji. Obie ich bramki padły po stałych fragmentach gry, w końcówce, kiedy to w nasze szeregi wkradło się rozprężenie. Jałowiec kończył mecz w dziewięciu, my w dziesięciu, po czerwonej kartce – w konsekwencji dwóch żółtych - dla Bernasia. Kontrolowaliśmy grę, zasłużone trzy punkty – ocenił trener Brzeziny, Piotr Balonek.

- Już w drugiej minucie straciliśmy pierwszego gola. Kolejny mecz, w którym gramy „bez jaj”. Rywale walczyli, haratali, na wślizgu, a my nie. Zaangażowanie i cechy wolicjonalne zdecydowanie po stronie gospodarzy. Byli lepsi i zasłużenie zgarnęli trzy oczka. Sędzia nie miał najlepszego dnia. Wykartkował nas, kończyliśmy mecz w dziewiątkę. W 77 minucie czerwoną kartkę – za dwie żółte – obejrzał Łukasz Kobiałka, a w 86′ bezpośrednia czerwona dla Grześka Jodłowca – powiedział kierownik Jałowca, Tomasz Steczek.

Lachy Lachowice – Orzeł Wieprz 0:1
Lachy:
Nowak – Banaś, Kubieniec, Kąkol, M. Gach – Małysiak, Dawid Kachel, Daniel Kachel, Stachnik – Pyrzyk, P. Gach.

W pierwszej połowie więcej z gry miały Lachy. W siedemnastej minucie, Sebastian Pyrzyk znalazł się w dobrej sytuacji, ale trafił w bramkarza. Chwilę później podobny skutek przyniósł strzał Daniela Kachla. Goście mieli dwie sytuacje, ale Łukasz Nowak był na posterunku. Po przerwie przewaga Orła. W 80 minucie poślizgnął się Szymon Stachnik, wykorzystał to zawodnik gości, przejął piłkę i strzelił nie do obrony. Kilka minut później kolejna szansa, ale Nowaka uratował słupek.

- Warunki do gry były bardzo trudne. Rano grali trampkarze, później seniorzy. Pierwsza połowa pod nasze dyktando, druga dla gości. Do 80 minuty był remis, ale w końcu straciliśmy gola. Orzeł grał prostą piłkę, nie silił się na rozgrywanie. Długa piłka i walka, bez kombinacji. Ta taktyka dała im trzy punkty – powiedział trener Lachów, Krzysztof Chorąży.



KS Bystra - Grom Grzechynia 1:1
Bramki:
Basiura - P. Surmiak

Bystra: Pustuła – Wnętrzak, Mikołajczyk, Kulka, Sroka – Gałka (80. Chorąży), Szewczyk, Błachut (70. Ciapała), Wójtowicz – Basiura, Bisaga.
Grom: Krupczak – Zguda, Białończyk, Paweł Surmiak, Urbański – Bogacz, Ceremuga, M. Surmiak, Kudzia – Dyrcz, Piotr Surmiak.

W siódmej minucie, Piotr Surmiak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale kopnął obok słupka. Co się odwlecze, to nie uciecze, bo już w dwudziestej minucie otworzył wynik meczu. Najskuteczniejszy zawodnik Gromu dopadł do piłki w polu karnym i z ostrego kąta umieścił ją w siatce. Chwilę później ładną akcję przeprowadził Rafał Dyrcz, dograł do Surmiaka, ten jednak z ośmiu metrów nie trafił w bramkę. Wyrównanie nastąpiło po rzucie karnym. Sfaulowany w polu karnym został Błachut, a jedenastkę – na raty – wykorzystał Sławomir Basiura. W końcówce Grom miał piłkę meczową. Po wrzutce Bartłomieja Kudzi, Pustuła lekko podbił piłkę, a nadbiegający Piotr Surmiak – z trudnej pozycji - nie zdołał umieścić jej w siatce.

- Mecz dość wyrównany. Gra układała się od szesnastki do szesnastki. Pogoda nie rozpieszczała, zawodnicy mieli utrudnione zadanie. Cieszymy się z tego wyniku. Jakby nie patrzeć – zremisowaliśmy z liderem tabeli, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał. Wyszło lepiej niż ostatnio w Zawoi. Tam przegraliśmy za wysoko – podsumował kierownik Bystrej, Stanisław Łazarz.

- Kolejne stracone punkty. Powinniśmy wygrać. Rywale mieli sporo szczęścia, po meczu cieszyli się, jak z mistrzostwa świata. W pierwszej połowie mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje. Rywale w całym meczu oddali dwa strzały, bramkę strzelili z karnego, którego nie było. Nasz zawodnik wykonał wślizg, wybił piłkę, siłą rozpędu wpadł na zawodnika gospodarzy. Piłka była już dawna poza boiskiem, a sędzia wskazał na wapno. Nie ma mowy o karnym. Obijaliśmy bramkę, masa wrzutek, prób, niestety bez rezultatu. Bystra w końcówce „obrona Częstochowy” – powiedział trener Gromu, Stanisław Klimala.

Halniak Maków - MKS Trzebinia/Siersza 0:1
Bramka:
Fraś

Halniak: Marzec - Gruca, Marut, Lozniak, Furman - Kmak (70. Król), Kozieł, Zając, Dyduch, Mokwiński (85. Burliga) - Szymula (90. Polak).
Trzebinia: Wróbel - Sieczko, Górka, Kalinowski (46. Fraś), Domurat - Jagła, Małodobry, Majcherczyk, Ołownia - Kowalik (80. Raźniak), Piskorz (80. Pająk).

Pierwszy kwadrans pod dyktando gości, którzy ani myśleli bawić się w jakieś „badanie się”. Od pierwszego gwizdka ruszyli do przodu. Już w trzeciej minucie czujność Dawida Marca sprawdził Paweł Piskorz. Napastnik rywali dopadł do zgranej przez Michała Kowalika piłki i poszukał szczęścia strzałem zza zasłony, z okolic linii pola karnego. Kilka minut później dobra kombinacyjna akcja na skrzydle, Michał Kowalik wpadł w pole karne, spróbował dograć wzdłuż bramki, ale pożar, przynajmniej na moment, ugasił Oleksandr Lozniak. Piłka trafiła jednak pod nogi Bartosza Jagły, który uderzył kąśliwie, jednak Marzec był na posterunku i zbił ją na korner. Po kwadransie na strzał z dystansu zdecydował się Małodobry, a piłka w nieznacznej odległości minęła bramkę. Halniak przetrwał ten szturm i z każdą kolejną minutą grał coraz lepiej. Początek był jednak bardzo słaby. W 18 minucie, Paweł Kozieł wrzucił piłkę w pole karne, opanował ją Tomasz Marut, po czym zgrał do Kmaka, który oddał minimalnie niecelny strzał. Dwie minuty później przed szansą stanął aktywny, Szymula. Efekt bardzo podobny. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem walki, agresji. Gra stała się bardzo rwana, akcje szarpane. W 37 minucie z letargu wyrwał nas szarżujący Piskorz. Napastnik gości uciekł „Saszy”, który jednak do końca nie odpuścił, wpadł w pole karne, jednak przegrał pojedynek z wychodzącym z bramki Marcem. Tuż przed przerwą przyjezdni mieli jeszcze dwie dogodne sytuacje. Najpierw, po płaskiej centrze Macieja Domurata, Piskorz z najbliższej odległości przeniósł piłkę nad bramką, a później – po dośrodkowaniu Mateusza Majcherczyka, Radosław Górka spudłował z bliska po strzale głową.

Drugą połowę lepiej zaczęli gospodarze. Po długim podaniu Tomasza Maruta, piłkę opanował Szymula, ładnie się uwolnił, oddał strzał, niestety zbyt lekki, by zaskoczyć bramkarza. W odpowiedzi, po wrzutce Majcherczyka, Kowalik uderzył głową, ale Marzec sparował piłkę do boku. Kolejne minuty upłynęły, podobnie jak w pierwszej połowie, na walce. W 77 minucie lewym skrzydłem przedarł się Maciej Furman, finalnie dograł do Szymuli, który błyskawicznie strzelił, jednak piłka nie znalazła drogi do sieci. W 85 minucie, Marzec doskonale wybronił mocny, soczysty strzał Krzysztofa Sieczki. W doliczonym czasie gry sędzia podjął dwie kontrowersyjne decyzje. Najpierw podyktował rzut wolny w bocznej strefie, a później, kiedy już miejscowi wybronili się po centrze, kolejny - tuż za polem karnym. Kibice, zresztą nie tylko oni, dali wyraz swojemu niezadowoleniu. Czarę goryczy przelało samo wykonanie stałego fragmentu. Przemysław Fraś oddał znakomity strzał, po którym piłka wylądowała w okienku bramki Halniaka.


- Przeciwnik zagrał dobrze, wysoko postawił nam poprzeczkę. Wydawać by się mogło, że skoro obie drużyny dzieli taka różnica punktowa, to nie powinno być trudno, a tymczasem rywale wyszli zmotywowani, grali agresywnie, walecznie, byli dobrze zorganizowani. Gdybyśmy byli skuteczniejsi, to nie byłoby takiej dramaturgii. Wcześniej stworzyliśmy trzy stuprocentowe sytuacje, które powinny zostać zamienione na bramki, co zmieniłoby obraz gry. Ale tak się nie stało. Wygraliśmy po przepięknym strzale z rzutu wolnego Przemka Frasia. Ten zawodnik ma dobry, czysty strzał, więc nie było żadnego przypadku. Takie zwycięstwo smakuje podwójnie – ocenił trener Trzebini, Robert Moskal.

- Porażka w takich okolicznościach bardzo boli. Rywale strzelili gola po czasie, z rzutu wolnego. Nie chcę polemizować, czy był faul, czy go nie było. Reakcja kibiców mówiła wszystko. Nie można też powiedzieć, że wygrana gości nie była zasłużona. Mieli kilka sytuacji, szczególnie przed przerwą. Po zmianie stron zagraliśmy mądrze, szukaliśmy okazji do kontr, niestety żadna z nich nie przyniosła gola. Mimo wszystko widzę trochę pozytywów. Widać postęp w podejściu zawodników. Widziałem zaangażowanie, walkę, determinację, co z pewnością zaprocentuje. Prowadziłem drużynę w trzech meczach. Ten był najlepszy, albo inaczej – z tego wyciągnąłem najwięcej pozytywów. Postawiliśmy się liderowi. Naszym problemem jest brak punktów. Przed nami jeszcze cztery mecze i musimy zrobić wszystko, by dorzucić coś do naszego dorobku – powiedział trener Halniaka, Krzysztof Wądrzyk.

Proszowianka Proszowice – Garbarz Zembrzyce 5:1
Bramka:
Kasiński

Garbarz: Bruzda – Sałapatek, Mitka, Marek, Burliga – Teteruk (62. Krawczyk), Kasiński, Chodźko, Tomczak – Żmudka, Natkaniec (75. Harańczyk).

Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem gospodarzy. Tuż po zmianie stron zrobiło się 2:0. W okolicach 70 minuty, jeden z obrońców Proszowianki zagrał piłkę ręką, a że miało to miejsce w polu karnym, to arbiter wskazał na „wapno”. Jedenastkę na gola zamienił Filip Kasiński. W końcówce, Garbarz musiał się odkryć. I stała się rzecz kuriozalna. Między 89 a 91 minutą stracił trzy gole. Wygrała drużyna lepsza, chociaż rozmiary wygranej nieadekwatne do obrazu gry. 

Halniak Targanice – MKS Babia Góra 2:3
Bramki:
Choczyński, Wójtowicz, Szarlej

Babia: Bubiak – Chrząszcz, Burliga, Rzepka, Szarlej – Rzeźniczak (86. Sajnog), Fortuna (78. Świerkosz), Sumera, Wójtowicz – Żmuda (72. Dyduch)(90. Bałos), Choczyński.

Już w drugiej minucie worek z bramkami mógł otworzyć Dawid Choczyński, ale przegrał pojedynek z bramkarzem. Pierwsi do siatki trafili miejscowi, a konkretnie ich najlepszy snajper, Górski. W 43 minucie wyrównał Choczyński. Obrońca Halniaka chciał wybić piłkę, jednak napastnik Babiej ją wyłuskał, wjechał w pole karne i pokonał bezradnego bramkarza. Drugi cios, po asyście strzelca pierwszej bramki, zadał Michał Wójtowicz. A trzeciego gola po wrzutce Chrząszcza zdobył Tomasz Szarlej. Akcja bocznych obrońców.

- W naszej sytuacji najważniejsze są punkty. Cieszymy się, że wygraliśmy kolejny mecz. Nie było wcale łatwo. W naszych szeregach zabrakło kilku podstawowych zawodników.  Szansę otrzymali młodsi zawodnicy. I dali radę. Warunki do gry nie były najlepsze, mam tutaj na myśli stan murawy – podsumował trener Babiej, Sławomir Bączek. 

Płomień Sosnowice – Naroże Juszczyn 3:2
Bramki:
Drobny, M. Ferek

Naroże: Fidelus – Baziński, Kulka, Antosiak, M. Ferek – Trybała, G. Ferek (78. Lyvka), Lipka, Chorąży (78. Sala), Zemlik (63. Kuszyk) – Drobny.

W pierwszej połowie goście zdobyli dwa gole, tylko dwa gole. Po faulu na Grzegorzu Ferku, rzut karny wykonywał jego brat Marcin, ale trafił w słupek. Chwilę później, ten sam zawodnik zmarnował jeszcze sytuację sam na sam. Pod bramką nie popisywali się również Lipka i Drobny. Po przerwie dobrych sytuacji nie wykorzystali ponownie Lipka, Kuszyk i Sala. Ten ostatni pocelował z woleja w poprzeczkę. Pierwszy gol dla Płomienia padł z rzutu karnego, który sprokurował debiutant, Filip Zemlik. Mimo to, trener Jeziorski ocenił jego występ pozytywnie.

- W poprzednim tygodniu rozegraliśmy słaby mecz, a zdobyliśmy punkt. Dzisiaj zagraliśmy najlepszy w sezonie, a wracamy z niczym. Paradoks. W pierwszej połowie rywale nie istnieli. To, że nie przegrywali pięcioma golami zawdzięczają bramkarzowi i naszej nieudolności. Okazji były multum. Wymienię choćby zmarnowany rzut karny. Szkoda punktów. Nie wolno przegrać, mając tyle okazji. Pocieszeniem jest lepsza gra. Skład również nie był optymalny. Jak na to wszystko, to zagraliśmy dobrze – powiedział trener Naroża, Jakub Jeziorski. 

LKS Bieńkówka – Żuraw Krzeszów 1:1
Bramki:
Chromy – Ćwiertnia

Bienia: Zając - Cholewa, Pęcek, Sarna, Lewandowski - Knapczyk, Ciuś, Burliga, Klimowski - Sałapat, Chromy.
Żuraw: Pająk – Zawora, G. Kawończyk, Skrzypek, Pilarczyk (20. Łuczak) – Talaga (46. Wójcik), Ćwiertnia, M. Kawończyk (60. Korczak), Nowak – Targosz, Wajdzik.

Wynik batalii otworzył Krzysztof Ćwiertnia. Pomocnik gości pięknie przymierzył z narożnika pola karnego, piłka zdjęła pajęczynę. Wyrównał Tomasz Chromy, wykorzystując znakomitą centrę Daniela Lewandowskiego. Cała akcja zasługuje na uznanie. Obie strony miały jeszcze kilka szans. Jeśli chodzi o gości, to chrapkę na kolejne trafienie miał Ćwiertnia, jednak zabrakło precyzji. Minimalnie – przy próbie lobu - pomylił się również Łuczak. Gospodarze wyprowadzili kilka ripost. Chromy, po dograniu G. Sałapata, przegrał pojedynek sam na sam z Pająkiem. Świetną sytuację zmarnował też Burliga.

- Pierwsza połowa anemiczna, bez walki, ambicji i pomysłu. Zresztą tyczy się to obu drużyn, bo Krzeszów nic nie pokazał, choć trzeba przyznać, że ta drużyna jest dobrze poukładana i konsekwentnie broni całym zespołem. Co spowodowało, że mieliśmy kłopoty z kreowaniem sytuacji bramkowych. Jednak gdybyśmy wykorzystali dwie, trzy bardzo dogodne sytuacje w pierwszej połowie, to wynik byłby inny. Dobre zawody rozegrał bramkarz rywali. Najlepszy zawodnik na placu, goście powinni mu podziękować za ten punkt. Strzeliliśmy gola po efektownej akcji, po której ręce same składały się do oklasków. Knapczyk wyprowadził, podał do Sałapata, ten zagrał na obieg do Lewandowskiego, który w pełnym biegu dośrodkował, a całość ładną główką zakończył Chromy. Od tego momentu przejęliśmy całkowicie kontrolę nad meczem i co chwilę próbowaliśmy przechylić szalę na naszą korzyść. Mecz chyba na remis, z lekkim wskazaniem na mój zespół – ocenił trener Bieni, Jarosław Gąstała.

- Remis całkowicie oddaje to, co działo się na murawie. W pierwszej połowie mieliśmy lekką przewagę. Po przerwie szukaliśmy drugiego trafienia, ale nic nie wpadło. Rywale wyrównali po bardzo ładnej akcji. Końcówka nerwowa, nerwy większe od stawki całego meczu – powiedział trener Żurawia, Jacek Kudzia. 

Dąb Sidzina – Jubilat Izdebnik 0:0
Dąb:
Sitarz – J. Kostka, P. Kostka, Korbel, Gałka (60. Kulka) – Jaromin, Malada, Szpak (85. Sutor), Czarny (70. Handzel) – Pastwa, Lipa.

- W pierwszej połowie mieliśmy jedną setkę, rywale nic. Piłkę w polu karnym opanował Sławek Pastwa, jednak zamiast poszukać długiego rogu, uderzył na siłę i ta minęła bramkę. Powinniśmy prowadzić. Tuż po zmianie stron dogodnej sytuacji nie wykorzystał Kulka. Zamiast 2:0, wciąż było po zero. W 70 minucie zawodnik rywali obejrzał czerwoną kartkę, za uderzenie łokciem Szpaka. Zaczęliśmy przeważać, odkryliśmy się, co mogło się źle skończyć. Miejscowi zrobili dwie kontry, które na szczęście wybronił dobrze dysponowany Sitarz. Mówiłem chłopakom, żeby grali po ziemi, bo obrona rywali była słaba, gubili się przy takiej grze, ci jednak szukali długich piłek, które kasował jeden ze stoperów. Nie chciało wpaść. Szkoda tych punktów, zwłaszcza, że graliśmy u siebie. Dysponowałem szeroką kadra – 21 zawodników. Siebie nie wpisałem do protokołu, trzech zawodników odesłałem, bo musiałem, na trybuny. Jest taka zasada – nie możesz wygrać, zremisuj. Tyle pozytywów – powiedział trener Sidziny, Mariusz Zawiła.

Huragan Skawica – Strzelec Budzów 3:2
Bramki:
S. Pacyga, M. Pacyga, Góra
Huragan:
Sikończyk – Dyrcz, Buba, Żywczak, B. Pacyga – S. Pacyga, D. Pacyga, S. Pacyga, Michał Pacyga (70. Kudzia), Wojtyczko – Góra.

- Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwo. Wreszcie zebraliśmy dobry, można powiedzieć, że optymalny skład i to dało nam trzy punkty. Chłopaki zagrali ambitnie, walecznie, należało im się to – ocenił prezes Huraganu, Piotr Waisman.

Watra Zawoja – Błyskawica Marcówka 3:0
Błyskawica:
Brańka – J. Pindel, Paczka, J. Rak (65. Zgudziak), Kania (80. Pilch) – J. Pindel, Nosal, Rak, Kasprzycki (55. Urbański), Pasternak – Karcz.

- Co mogę powiedzieć… Brakuje nam systematyczności. Właściwie wszyscy, no może z wyjątkiem Mariusza Kani i Pawła Paczki, zagrali poniżej oczekiwań. Rywale nie zagrali wielkiego meczu, nie wywarli niesamowitego wrażenia, ale i tak wystarczyło. Próbowaliśmy zmieniać, rotować, bez efektów – powiedział trener Błyskawicy, Janusz Suwada.

Wierchy Rabka Zdrój – Jordan Jordanów 4:0
Jordan:
Rypel – Kołodziejczyk, Hodana, F. Tyrpa, G. Tyrpa – Dudek (58. Ryś), Wójtowicz (78. Ziółek), Kowalcze, Kołodziej – Romaniak, Funek.

- Wynik nie odzwierciedla przebiegu gry. Mecz został rozstrzygnięty w pierwszej połowie. W przeciągu dziesięciu minut straciliśmy trzy bramki. Pierwsza była konsekwencją głupiej straty przy wyprowadzaniu akcji, druga po rzucie karnym,  a trzecia po rykoszecie. My też mieliśmy swoje sytuacje, ale zabrakło skuteczności. Paweł Romaniak zmarnował sytuację sam na sam, Kamil Kołodziej miał sam na sam i dobitkę, Kowalcze nie trafił z najbliższej odległości. Rywale mieli  w składzie Piotra Banię, byłego piłkarza Cracovii. Znam go bardzo dobrze, graliśmy przeciwko sobie. No cóż, walczymy dalej – podsumował trener Jordana, Zdzisław Gacek.



Mateusz Stopka

Dodaj komentarz
Redakcja Portalu PowiatSuski24.pl informuje, że nie odpowiada za treść komentarzy użytkowników.
Portal zaznacza sobie prawo do usuwania komentarzy, bez uprzedzenia osoby komentującej. Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.
Captcha image