Gwizdek sędziego rozległ się z dziesięciominutowym opóźnieniem przez brak odpowiedniego obuwia sportowego u jednego z zawodników Skawicy. Można podejrzewać, że gdyby przyjezdni wiedzieli, że po kwadransie meczu będą wyciągać piłkę z siatki dwukrotnie, to prawdopodobnie wybraliby dalszą zwłokę. Mówi się, że najpiękniejsze koncerty dają wirtuozi fortepianu albo innych skrzypiec. Wszyscy, którzy tak twierdzą, najwidoczniej nie widzieli pierwszej połowy niedzielnego spotkania w wykonaniu Lachów. Gospodarze dali jeden z najlepszych swoich występów w tym roku, całkowicie wywracając role ustawione przed tym spotkaniem. Zjawisko atmosferyczne z nazwy faworyta z Skawicy podczas pierwszych 45. minut nie wyszło poza lekką mżawkę.
Oba trafienia Kamila Ponikwy padły z modelowych akcji, z których powinny zostać wytoczone matryce i stosowane przez drużynę na resztę sezonu. Już w 6. minucie Mateusz Małysiak wymanewrował z piłką barykady postawione przez defensorów Huraganu i posłał celne podanie do wychodzącego na wolne podanie kolegi, któremu nie pozostało nic innego jak otworzyć wynik meczu. Po upływie kolejnych 6. minut Grzegorz Bogdanik jak od linijki posłał dośrodkowanie z rzutu wolnego zza obrębu „szesnastki” do 20-letniego Ponikwy, a ten bez skrupułów wykorzystał swój wzrost i oddał strzał głową w stronę Mateusza Malika. Golkiper Skawicy zdołał jeszcze odbić futbolówkę, jednak na tyle niefortunnie, że dobitka nie była żadnym problemem dla zawodnika Lachów. Przed zejściem na przerwę do listy strzelców dopisał się jeszcze Daniel Kachel z rzutu wolnego, któremu mocno pomógł pechową interwencją bramkarz przyjezdnych. Na obronę Malika trzeba jednak dodać, że dwunastym zawodnikiem Lachowic było w tamtym momencie słońce prosto w bramkę Huraganu.
Po zmianie stron nie zobaczyliśmy już rywalizacji między trzecim a drugim zespołem w tabeli, dostając w zamian raczej mało składną kopaninę ekip z dolnych rejonów. Nerwowo zrobiło się nie tylko na murawie, gdzie zamiast składnych akcji z każdą chwilą wzrastała ilość interwencji sędziego. Wiosenny mecz w Skawicy można już teraz potraktować jako spotkanie podwyższonego ryzyka nie tylko z powodu, że oba zespoły w nadchodzącej części sezonu będą liczyły się o najwyższą lokatę.
W samych Lachowicach nikogo nie złapie się na głośnych deklaracjach na temat włączenia się do wyścigu po wyższą klasę. Siódma liga mistrzów rządzi się swoimi prawami, gdzie passa zwycięstw może obrócić się w długą serię nieudanych występów. Lachy oba scenariusze przerabiały w zeszłym sezonie. Pozycja zajmowana w tabeli po dwóch miesiącach od startu B-klasy niedługo może przeistoczyć się w odważniejszy akces zespołu z Lachowic do wyścigu po miejsce premiowane awansem.
Tomasz Mielczarek
Lachy Lachowice 3-0 Huragan Skawica