Skupmy się jednak stricte na piłce nożnej, a w niej gdy myślisz „Jezior” mówisz Jakub Jeziorski czyli postać o sporym bagażu doświadczeń w naszym powiecie. Wszak chodzi o doświadczenie sportowe gdyż zawodowo pracuje jako wuefista, ponadto jest byłym piłkarzem, a obecnie trenerem czyli zajmuje się odpowiednim przekazaniem wiedzy swoim podopiecznym. Takową wiedzę przekazywał od najmłodszych lat swojemu synowi – Szymonowi, który piłkę nożną ma w swoim DNA. Dziś 18-latek jest zawodnikiem młodzieżowej drużyny Wisły Kraków, obecnie jednak przebywa na testach w III-ligowym NKP Podhalu Nowy Trag.
Z pamiętnika „Jeziora” juniora
„Do gry w piłkę zainspirował mnie mój tata. Od małego jeździłem na jego mecze i to dzięki niemu pokochałem futbol. Pamiętam jak w przydomowym ogródku razem z nim grywaliśmy w piłkę bardzo często. Ponadto w czasach podstawówki zarówno na boisku jak i na ulicy z kolegami spędzaliśmy każde popołudnie. Bramki bez siatek, trawy co kot napłakał, ale graliśmy. Na pierwszy trening tata zaprowadził mnie pod koniec trzeciej klasy szkoły podstawowej. Była to drużyna Jordana Jordanów, w której spędziłem trzy lata. Najpierw przez pierwsze dwa sezony występowałem jako trampkarz, a w ostatnim roku zacząłem grać z juniorami w małopolskiej lidze. Tam za rywali mieliśmy m.in. dwie krakowskie drużyny – Wisłę oraz Cracovię. Występowałem na pozycji bramkarza, ale zdarzyły się również występy w polu. W szóstej klasie podstawówki wybrałem się na testy do Podbeskidzia Bielsko-Biała i tam udało mi się zdobyć zaufanie trenerów, a co za tym idzie wskoczyć do kadry juniorów. Mogłem występować zarówno jako bramkarz jak i równie dobrze grać w polu. Wybrałem tę drugą opcję i z pewnością tego nie żałuję. W Bielsku spędziłem trzy lata, a moja pozycja na boisku często się zmieniała. Zacząłem od środka obrony, później występowałem na jej boku. Jak na moją obronną rolę - na boisku strzelałem sporo bramek. Pierwszy sezon skończyłem z ośmioma trafieniami, zaczynając strzelać w rundzie rewanżowej. W kolejnym było ich trochę więcej, bo ponad dziesięć. W trzecim sezonie gry w Bielsku, występowałem jako defensywny pomocnik i właśnie wtedy zostałem królem strzelców bodajże z 23 bramkami na koncie. Spędzony czas w drużynie Podbeskidzia pozwolił mi rozwinąć skrzydła. Pod koniec trzeciej klasy gimnazjum pojechałem na treningi Wisły Kraków. Po jednym z nich trenerzy zaprosili mnie na obóz przygotowawczy, a ja bez chwili zwątpienia się zgodziłem. W końcu Wisła to mój ukochany klub i od dziecka jeździłem na jej mecze. Tak o to spełniło się moje największe marzenie i od razu wiedziałem, że to jest to. Przez pierwszy rok występów w Krakowie grałem w juniorach młodszych w małopolskiej lidze. Później nadszedł czas na przejście do Centralnej Ligi Juniorów. Pech chciał, że na jednym z meczów złamałem obojczyk z przemieszczeniem i kontuzja ta wyeliminowała mnie na dwa miesiące z gry. Po wyleczeniu urazu powróciłem do treningów naładowany podwójnie. Udało mi się prezentować dobrą formę, zwłaszcza w meczu z Progresem z którym wygraliśmy 1:0, a autorem trafienia byłem właśnie ja. Wtedy to dostałem zaproszenie na trening pierwszej drużyny. W sumie treningów z ekstraklasowymi gwiazdami odbyłem kilkanaście, a dodatkowo zgrałem w dwóch sparingach: 25 minut z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza i 35 minut z Puszczą Niepołomice. Występy te uważam za największy do tej pory mój sukces. Obecnie przebywam na testach w III-ligowym Podhalu Nowy Targ i czas pokaże co dalej gdyż mam jeszcze oferty z innych drużyn. Z Wisłą natomiast jestem bardzo związany emocjonalnie i każdą propozycję będę rozpatrywał indywidualnie. Nie byłoby mnie tu gdzie jestem gdyby nie rodzice. Wpierają mnie, pomagają, robią wszystko żeby mi wyszło. Również siostra Ola jest moim wielkim kibicem. Raz nawet pisząc pracę do szkoły napisała o piłce nożnej, a dokładniej o tym, że jestem jej ulubionym piłkarzem i bierze ze mnie przykład. Oj zakręciła się łęzka w oku. Bardzo im za wszystko dziękuje”.
Podsumowując. Powyższe ukazuje nam, że „Jezior” w powiecie suskim oznacza przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Obecnie Szymon na brak ofert z innych klubów narzekać nie może i wydaje się, że wkrótce może zmienić barwy. W końcu każdy wie z jak wielkimi problemami finansowymi boryka się drużyna Wisły Kraków. Wielomilionowe długi są bowiem efektem karygodnego zarządzania, które doprowadziło do największego w historii klubu kryzysu. Kibice wciąż wierzą w cud - walcząc o Wisłę jak o ostatnią butelkę wody na pustyni. Nowy Zarząd szuka panaceum na problemy lecz uzdrowić ciężko ranną Wisłę mogą tylko wysoko ustawieni - prawdziwi biznesmeni.
Sebastian Kurpiel
foto: P.Marczewski/www.wisla.krakow.pl