Dodano dnia 28.08.2016, 10:11
Huragan zatrzymany przez Babią Górę
Gospodarze z kompletem punktów, tylko z jedną porażką w tym roku i jednym remisem, przed meczem byli faworytem. Beniaminek z Inwałdu przyjechał do Suchej, jako drużyna niepokonana w tym sezonie, mając na koncie dwa zwycięstwa i remis na trudnym terenie w Juszczynie. To mogło oznaczać, że mecz będzie zacięty i tak było.
Lubię to
Babia Góra rozpoczęła mecz w składzie: Kachnic – Ścieszka, Rzepka, Burliga, Kociołek, R. Dyduch, Sumera, Wójtowicz, Pacyga, Żmuda, Choczyński.
Na ławce zasiadł Kamil Dyduch, który wraca na boisko po kontuzji, której nabawił się jeszcze w poprzednim sezonie w barwach Halniaka Maków Podhalański. Ławkę rezerwowych uzupełnili: Steczek, Chrząszcz, Mika, Stróżak oraz Tłok.
Goście rozpoczęli mecz bardzo ostrożnie. Być może stremowani byli pięknym obiektem przy ulicy Mickiewicza. Warto podkreślić, że po raz pierwszy kibice zasiedli na nowej, krytej trybunie. Od początku widać było różnicę fizyczną obu zespołów. Zawodnicy Huraganu przeważali wzrostem. Suszanie jednak postawili twarde warunki i to oni częściej "wchodzili" ostro oraz „nie odsuwali nóg”.
Bardzo dobrze zaprezentował się Artur Rzepka, który wygrał wiele pojedynków z rywalami, którzy na pierwszy rzut oka powinni z ostrych sytuacji wychodzić zwycięsko.
Do przerwy Babia Góra prowadziła 1:0. W 23’ minucie spotkania piękny strzał z dystansu oddał Sumera, bramkarz końcami palców „wyciągnął” piłkę, która od poprzeczki trafiła pod nogi oczywiście… Choczyńskiego. Napastnik Babiej Góry nie zmarnował takiej sytuacji pokonując Pietrzaka. Najlepszą okazję do wyrównania zmarnował Stuglik, który w sytuacji sam na sam z Kachnicem trafił w nogi bramkarza Babiej Góry.
Gospodarze cały mecz starali się grać podaniami, coś na wzór „krakowskiej piłki” i wychodziło im to bardzo dobrze. Dłużej utrzymywali się przy piłce. Obrońcy Huraganu wielokrotnie wybijali futbolówkę przed siebie lub na tzw. "wyjazd" czyli byle dalej od bramki. Taka metoda przynosi niejednokrotnie efekt, ale na pewno na znacznie mniejszych obiektach niż ten w Suchej.
Po przerwie spotkanie przebiegało, mimo upału, w dobrym tempie. To Sucha prowadziła grę, a goście starali się kontrować. Jedna z akcji podopiecznych Sławomira Bączka zakończyłaby się od razu bramką, gdyby nie bramkarz gości, który sfaulował Choczyńskiego, gdy ten 3 metry od bramki, po rajdzie i minięciu obrońcy, miał przed sobą już tylko pustą bramkę. Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji, jak podyktować „jedenastkę”. Bramkarz otrzymał żółty kartonik, mimo że kibice i część piłkarzy Babiej Góry domagali się czerwieni. Jednak od 1 lipca, w myśl nowych przepisów, sędziowie nie karzą podwójnie zespołu w takich sytuacjach. Zatem sędzia zachował się prawidłowo. Do piłki podszedł Ścieszka, który huknął w poprzeczkę. Ta trafiła pod nogi trzech obrońców Huraganu, którzy zachowali się jak przysłowiowe „dzieci we mgle”. Piłka w zamieszaniu odbiła się od jednego, drugi trafił w trzeciego aż w końcu wróciła futbolówka do Ścieszki i ten skierował już technicznym strzałem po ziemi do bramki. Goście sygnalizowali jeszcze zagranie ręką zawodnika Babiej Góry, ale sędzia nie miał wątpliwości. Gol został uznany. Tomasz Ścieszka mógł odetchnąć z ulgą. Mimo, że nie wykorzystał karnego, podobnie jak w ostatnim spotkaniu, to jednak chwilę później trafia i mamy 2:0.
Mimo, że goście starali się, to obraz gry nie ulegał zmianie. To Sucha prowadziła i kontrolowała grę, a Huragan wyprowadzał kontry. Jedna z nich doprowadziła do kolejnej „setki”, znowu zmarnowanej przez napastnika z Inwałdu. Tym razem chyba zapatrzył się w magistrat suskiego Urzędu Miasta i przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Trener Suchej wzmacniał siły swojego zespołu, wprowadzając świeżych piłkarzy. Na boisku pojawiali się Kamil Dyduch, Tłok, Stróżak oraz Mika. Zatem, poza Stróżakiem, bardzo doświadczeni zawodnicy, którzy mieli „dowieźć” trzy punkty.
W doliczonym czasie gry Huragan zdobywa kontaktowego gola. Autorem bramki Stuglik. Serca suskich kibiców z pewnością zadrżały, ale dwie minuty później sędzia kończy spotkanie. Po raz kolejny piłkarze Babiej Góry mogli zaprezentować taniec radości.
Zatem Babia Góra odnosi czwarte zwycięstwo i z kompletem punktów dalej pozostaje liderem. Warto nadmienić, że młody suski zespół pokazał lepsze przygotowanie taktyczne, górował technicznie, ale również walką i nieustępliwością. Goście walczyli bardzo zaciekle. Mecz oglądało się bardzo przyjemnie. Oby więcej takich spotkań na tym poziomie rozgrywek.
Na ławce zasiadł Kamil Dyduch, który wraca na boisko po kontuzji, której nabawił się jeszcze w poprzednim sezonie w barwach Halniaka Maków Podhalański. Ławkę rezerwowych uzupełnili: Steczek, Chrząszcz, Mika, Stróżak oraz Tłok.
Goście rozpoczęli mecz bardzo ostrożnie. Być może stremowani byli pięknym obiektem przy ulicy Mickiewicza. Warto podkreślić, że po raz pierwszy kibice zasiedli na nowej, krytej trybunie. Od początku widać było różnicę fizyczną obu zespołów. Zawodnicy Huraganu przeważali wzrostem. Suszanie jednak postawili twarde warunki i to oni częściej "wchodzili" ostro oraz „nie odsuwali nóg”.
Bardzo dobrze zaprezentował się Artur Rzepka, który wygrał wiele pojedynków z rywalami, którzy na pierwszy rzut oka powinni z ostrych sytuacji wychodzić zwycięsko.
Do przerwy Babia Góra prowadziła 1:0. W 23’ minucie spotkania piękny strzał z dystansu oddał Sumera, bramkarz końcami palców „wyciągnął” piłkę, która od poprzeczki trafiła pod nogi oczywiście… Choczyńskiego. Napastnik Babiej Góry nie zmarnował takiej sytuacji pokonując Pietrzaka. Najlepszą okazję do wyrównania zmarnował Stuglik, który w sytuacji sam na sam z Kachnicem trafił w nogi bramkarza Babiej Góry.
Gospodarze cały mecz starali się grać podaniami, coś na wzór „krakowskiej piłki” i wychodziło im to bardzo dobrze. Dłużej utrzymywali się przy piłce. Obrońcy Huraganu wielokrotnie wybijali futbolówkę przed siebie lub na tzw. "wyjazd" czyli byle dalej od bramki. Taka metoda przynosi niejednokrotnie efekt, ale na pewno na znacznie mniejszych obiektach niż ten w Suchej.
Po przerwie spotkanie przebiegało, mimo upału, w dobrym tempie. To Sucha prowadziła grę, a goście starali się kontrować. Jedna z akcji podopiecznych Sławomira Bączka zakończyłaby się od razu bramką, gdyby nie bramkarz gości, który sfaulował Choczyńskiego, gdy ten 3 metry od bramki, po rajdzie i minięciu obrońcy, miał przed sobą już tylko pustą bramkę. Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji, jak podyktować „jedenastkę”. Bramkarz otrzymał żółty kartonik, mimo że kibice i część piłkarzy Babiej Góry domagali się czerwieni. Jednak od 1 lipca, w myśl nowych przepisów, sędziowie nie karzą podwójnie zespołu w takich sytuacjach. Zatem sędzia zachował się prawidłowo. Do piłki podszedł Ścieszka, który huknął w poprzeczkę. Ta trafiła pod nogi trzech obrońców Huraganu, którzy zachowali się jak przysłowiowe „dzieci we mgle”. Piłka w zamieszaniu odbiła się od jednego, drugi trafił w trzeciego aż w końcu wróciła futbolówka do Ścieszki i ten skierował już technicznym strzałem po ziemi do bramki. Goście sygnalizowali jeszcze zagranie ręką zawodnika Babiej Góry, ale sędzia nie miał wątpliwości. Gol został uznany. Tomasz Ścieszka mógł odetchnąć z ulgą. Mimo, że nie wykorzystał karnego, podobnie jak w ostatnim spotkaniu, to jednak chwilę później trafia i mamy 2:0.
Mimo, że goście starali się, to obraz gry nie ulegał zmianie. To Sucha prowadziła i kontrolowała grę, a Huragan wyprowadzał kontry. Jedna z nich doprowadziła do kolejnej „setki”, znowu zmarnowanej przez napastnika z Inwałdu. Tym razem chyba zapatrzył się w magistrat suskiego Urzędu Miasta i przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Trener Suchej wzmacniał siły swojego zespołu, wprowadzając świeżych piłkarzy. Na boisku pojawiali się Kamil Dyduch, Tłok, Stróżak oraz Mika. Zatem, poza Stróżakiem, bardzo doświadczeni zawodnicy, którzy mieli „dowieźć” trzy punkty.
W doliczonym czasie gry Huragan zdobywa kontaktowego gola. Autorem bramki Stuglik. Serca suskich kibiców z pewnością zadrżały, ale dwie minuty później sędzia kończy spotkanie. Po raz kolejny piłkarze Babiej Góry mogli zaprezentować taniec radości.
Zatem Babia Góra odnosi czwarte zwycięstwo i z kompletem punktów dalej pozostaje liderem. Warto nadmienić, że młody suski zespół pokazał lepsze przygotowanie taktyczne, górował technicznie, ale również walką i nieustępliwością. Goście walczyli bardzo zaciekle. Mecz oglądało się bardzo przyjemnie. Oby więcej takich spotkań na tym poziomie rozgrywek.
Dodaj komentarz