Halniak Maków – Garbarz Zembrzyce 1:2
Bramki: Kozieł – Marek, Sałapatek
Halniak: Marzec (46. Rechul) – Burliga, Zając, Lozniak, Gruca – Ryszawy (82. Polak), Kozieł, Dyduch, Szymula (68. Stach) – Bobek (46. Król), Kmak.
Garbarz: Wieczorek – Sałapatek, Marek, Klauzner, J. Burliga – Teteruk (60. Kuz), Kasiński, Adrian Sadowski, Chodźko (87. Ł. Puda), Tomczak (83. Natkaniec) – S. Puda.
W drugiej minucie goście uzyskali prowadzenie. Dawid Szymula w niegroźnej sytuacji zagrał piłkę do Sławomira Pudy, ten będąc przed polem karnym Halniaka, dobrze wypatrzył Tymoteusza Chodźkę. Wprawdzie ten drugi został zablokowany przez Pawła Kozieła, ale sukces był połowiczny, bo piłka wyszła na korner. Chodźko precyzyjnie dośrodkował, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Paweł Marek, wpisując się na listę strzelców. Chwilę później, Halniak mógł odpowiedzieć. Szymula dorzucił z lewej strony, dobry strzał głową oddał Jacek Bobek, jednak piłka poszybowała obok słupka. W 10 minucie, Klauzner zagrał prostopadle, przez dwie linie, Chodźko przepuścił piłkę, myląc tym samym obronę Halniaka. Wykorzystał to Wojciech Tomczak, który popędził na bramkę Marca. W ostatniej fazie akcji próbował dograć do wbiegającego w pole karne Sławomira Pudy, ale piłkę sprzed nosa temu drugiemu sprzątnął dobrze grający Oleksandr Lozniak. Dwie minuty później, kapitalne podanie Chodźki, urwał się Teteruk, ale strzelił wprost w Marca. Gospodarze w tej części gry stworzyli dwie sytuacje. W 30 minucie, Wojciech Ryszawy dośrodkował z rzutu rożnego, Szymula zgrał, Kmak główkował niecelnie. I po chwili, po ładnej akcji, piłka trafiła do Ryszawego, który miał sporo wolnego miejsca na „szesnastce”, jednak podjął decyzję o natychmiastowym strzale, co było błędem. Piłka poszybowała w okolice orlika. Żeby było sprawiedliwie, goście również mieli sytuację. Po rzucie rożnym bliski drugiego gola był Marek.
Garbarz dobrze rozpoczynał połowy, wynik otworzył w 2 minucie, a podwyższył w 47. I obie w podobnym stylu. Tym razem, dośrodkował Chodźko, zamieszanie w polu karnym, ostatecznie do piłki dopadł Bartłomiej Sałapatek i z bliska dopełnił formalności. Halniak nie zrezygnował. W 51 minucie, po wrzutce Mateusza Króla skuteczną główką popisał się Paweł Kozieł. W 62 minucie dogodna sytuacja. Ryszawy przeprowadził rajd lewym skrzydłem, skręcił dwóch rywali, po czym idealnie obsłużył Kamila Dyducha. Ten strzelił sytuacyjnie, jednak wprost w Wieczorka. Po chwili, z rzutu wolnego uderzył Paweł Kozieł – Wieczorek przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W drugiej połowie na boisku pojawił się trener Stach i wniósł trochę jakości. Najpierw świetnym podaniem między dwóch rywali wypuścił Kmaka, ten jednak zamotał się i akcja spaliła na panewce. Później pięknie przymierzył z rzutu wolnego, ale Wieczorek popisał się ładną paradą, zapobiegając utracie gola. Jeśli chodzi o rywali, to skupili się na grze z kontry. Dwa – trzy razy groźnie zaatakował Tomczak. Raz groźnie uderzył S. Puda, Chodźko dwukrotnie w „maliny”. Nie mógł się wstrzelić. W samej końcówce, Stach zgrał piłkę do „Koziego”, ten huknął z dystansu – niecelnie.
- Jestem bardzo zadowolony. Wygraliśmy pierwszy mecz w sezonie, w derbach, w dodatku na terenie rywala. Dobrze rozpoczynaliśmy połowy. Przeważyły stałe fragmenty gry. Szkoda, że tuż po drugim golu przyspaliśmy, co pozwoliło Halniakowi złapać kontakt. Nie możemy popełniać takich błędów. Przy większym szczęściu mogliśmy strzelić jeszcze dwie bramki. Mogliśmy się o nie pokusić. Patent na Halniak? Mam nadzieję, że tak pozostanie - podsumował trener Garbarza, Zdzisław Janik.
- Fatalnie rozpoczynaliśmy połowy. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej na dzień dobry straciliśmy gole. To niedopuszczalne. Nie możemy popełniać takich błędów. Zdecydowały stałe fragmenty gry, na które zwracaliśmy uwagę. Osiągnęliśmy poziom dna, powoli stajemy się chłopcem do bicia. Niektórzy zbyt szybko uwierzyli, że są gwiazdami. Nie byliśmy gorsi, nie zasłużyliśmy na przegraną, stwarzaliśmy okazje, ale bez efektu. Goniliśmy wynik, niestety nie daliśmy rady – powiedział trener Halniaka, Piotr Stach.
Tempo Białka – Dąb Paszkówka 0:0
Tempo: Kłapyta – Woźny, Bielarz, Lenik, Harańczyk – Raczek, Młynarczyk, Motor, M. Marek (46. Puzik) - Drobny, Goryl.
- Mecz walki. Pierwsza połowa senna, żadna ze stron nie forsowała tempa. W piątej minucie dobrą sytuację miał Kuba Drobny, oddał strzał, ale bramkarz zdołał zbić piłkę na słupek. Kuba dopadł do niej, poszukał Goryla, ale dograł zbyt mocno. Ta sytuacja powinna otworzyć - i zarazem zamknąć - ten mecz. Nie daliśmy rady. Po przerwie nacieraliśmy, ale bez efektu bramkowego. Brakuje wiary. Kontuzje, osłabienia nie dają nam spokoju, nie możemy się rozpędzić – powiedział kierownik Tempa, Mariusz Sałaciak.
Nadwiślanin Gromiec – Jałowiec Stryszawa 5:0
Jałowiec: Kobiałka – Okrzesik (65. K. Iciek), Bartyzel, K. Jodłowiec, Iciek – Gazurek, G. Jodłowiec, Pindel, Bańdura (75. Śpiewla) - Świerkosz, Głuszek (82. Janik).
- Zagraliśmy bardzo słabo. Już po kwadransie przegrywaliśmy dwoma golami. Popełnialiśmy dziecinne błędy, przy których nie było szans na jakiekolwiek punkty. Do przerwy 3:0. W całym meczu, mieliśmy dwie – trzy sytuacje. Ładnie z dystansu przymierzył Grzesiek Jodłowiec, ale bramkarz był na posterunku, po zamieszaniu próbował Robert Głuszek, a na koniec rzutu karnego nie wykorzystał Tomek Świerkosz. Faulowany był Krzysztof Jodłowiec. Bramkarz wyczuł intencję strzelca – powiedział kierownik Jałowca, Tomasz Steczek.
MKS Babia Góra – Astra Spytkowice 0:3
Bramki: Sukhetskyi, Hercog, Wrona
Babia: Kachnic – Chrząszcz (77. Świerkosz), Kudzia, Rzepka, Rzeźniczak – Pacyga (70. Szarlej), Wójtowicz, Kociołek, Bałos - Burliga, Żmuda (55. Listwan).
Astra: Chuderski – Panek, Cyzio, Rokowski, Hercog – Sukhetskyi, Babiuch (80. Rąpel), Borowczyk, Dzierwa (75. Wrona) – Wawro (80. B. Grondalczyk), P. Grondalczyk (87. Mamoń).
Gospodarze szukali przełamania, ale nic z tego. Astra, mająca w składzie kilku zawodników z przeszłością w Halniaku Maków – Andrii Sukhetskyi, Daniel Cyzio, Tomasz Borowczyk czy Mariusz Dzierwa, wygrała różnicą trzech goli. Trener gości, Piotr Balonek wciąż nie może grać. Brakuje jeszcze jednego ogranego obrońcy – Senderskiego. Z nimi w składzie Astra plasowałaby się w czołówce. W zespole Babiej Góry brakowało Dawida Sumery i Łukasza Miki.
- Nie było aż tak źle, jak wskazuje wynik. Jest trochę mylący. W pierwszej połowie przysnęliśmy przy dwóch stałych fragmentach gry. Przypadkowe, trochę pechowe, gole. My mieliśmy swoje sytuacje. Bramkarz gości, Chuderski, wybronił kilka okazji. Choćby groźne strzały Bałosa czy Kociołka. W drugiej połowie dobrą sytuację zmarnował też Szarlej – powiedział trener Babiej, Sławomir Bączek.
- Pod względem mentalnym nie był to łatwy mecz. Przyjechaliśmy do ostatniej drużyny tabeli, która do tej pory nie zdobyła jeszcze punktów. Powiem tak – gdybyśmy zagrali słabo, to rywale na pewno zdobyliby gola. Mieli swoje sytuacje. W pierwszej części wykorzystaliśmy dwa stałe fragmenty, natomiast w końcówce postawiliśmy kropkę nad i po kontrze. Bramek mogło być więcej, ale brakowało nam ostatniego podania, większej precyzji przy wyprowadzeniu piłki. Sucha zagroziła, nie można powiedzieć, że łatwy mecz, na pewno zdobędą w końcu punkty. W tym meczu byliśmy jednak drużyną lepszą – ocenił trener Astry, Piotr Balonek.
Relaks Wysoka – Naroże Juszczyn 3:3
Bramki: Drobny (trzy)
Naroże: Fidelus – Gąstała, Ceremuga, Kulka – Pietrzak (65. Antosiak), G. Ferek (80. Kardaś), Uczniak (46. Trybała), Kuszyk, Sala, Chorąży – Drobny.
W 22 minucie do bezpańskiej piłki dopadł Marcin Drobny, ograł dwóch rywali i z ostrego kąta umieścił piłkę w siatce. Po bramce, Relaks ruszył do ataku. W 29 minucie, w polu karnym sfaulował Gąstała, jedenastka została zamieniona na gola. Tuż przed przerwą, po stracie Pietrzaka, poszła kontra i zapewniła Relaksowi prowadzenie do przerwy. W tej części gry przeważali gospodarze. Dużo chaosu, długich piłek. Po zmianie stron lepiej zaczęli goście. Po faulu na Drobnym, sam poszkodowany podjął się wykonywania rzutu karnego. Bramkarz wyczuł jego intencje. Po chwili, Relaks podwyższył poprzeczkę, strzelając na 3:1. Końcówka była dramatyczna. Naroże w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Antosiaka. W 87 minucie, Kuszyk dograł do Drobnego, ten oddał strzał, piłka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. W doliczonym czasie gry kolejny karny plus czerwona kartka dla gospodarzy. Znowu strzelał Drobny, tym razem skutecznie! Przy remisie, Relaks ruszył do przodu. Po jednej z akcji, w polu karnym faulował Gąstała. Karny nie przyniósł jednak trzech punktów. Piłka minęła bramkę. Na koniec czerwoną kartkę obejrzał też Kuszyk. Za dyskusję z sędziom.
- Pierwsza połowa rozpoczęła się od przewagi rywali, a to my zdobyliśmy gola. Druga przeciwnie, początek dla nas, a gola strzelili… rywale. W 65 minucie na boisku pojawił się Marcin Antosiak, a już po dziewięciu minutach z niego zszedł. Czerwona kartka, za ostry faul. W końcówce doprowadziliśmy do remisu, dwa ciosy zadał Drobny. Mecz obfitował w sytuacje bramkowe. Dość powiedzieć, żer w doliczonym czasie gry, już przy 3:3, rywale mieli rzut karny, znowu po faulu Pawła Gąstały. Tym razem nie trafili w bramkę. Podsumowując – graliśmy bez kilku podstawowych, ważnych zawodników, w dodatku końcówkę w dziesiątkę, a mimo to udało nam się wyjść z 1:3, na 3:3. To wartościowe – ocenił trener Naroża, Jakub Jeziorski.
KS Bystra – Jubilat Izdebnik 2:2
Bramki: Rzeszótko, Wójtowicz
Bystra: K. Gałka – Wnętrzak, Kulka, Mikołajczyk, Sroka – Basiura (75. Rzeszótko), Szewczyk, Ciapała (65. Bisaga), Pociąg, Wójtowicz – A. Gałka (65. Migas).
- Pierwsza połowa bez bramek. Mieliśmy dwie sytuacje. W drugiej połowie dwa ciosy i to nas podłamało. Byliśmy w szoku. Zmiany dały efekt, pozytywny impuls. Kontaktowego gola zdobył Marcin Rzeszótko, który wykorzystał błąd w obronie rywali, natomiast do remisu pięknym strzałem z dystansu doprowadził Michał Wójtowicz. W samej końcówce, Szewczyk trafił w poprzeczkę, a Sroka w słupek. Wynik sprawiedliwy, dogoniliśmy rywali, Jubilat to dobra ekipa, ale trochę żal tej końcówki, kiedy mogliśmy przechylić szalę – ocenił kierownik Bystrej, Stanisław Łazarz.
MATEUSZ STOPKA