Halniak Maków – Karpaty Siepraw 0:1
Halniak: Talaga – Kaczmarczyk (85. Skydan), Panuś (46. Kuszyk), Lozniak, Furman – Ryszawy, Kozieł, Wojtan (40. Gruca), Sukhetskyi – Borowczyk (75. Bobek), Zając.
Halniak po wygranej z Kalwarianką miał postawić kolejny krok w walce o utrzymanie. Kolejna wygrana miała dać spokój. Do Makowa przyjechała przedostatnia drużyna tabeli, która… jak się okazało nie zamierzała tanio sprzedać skóry. Gra przez pierwsze dwa kwadranse nie porywała. W 27 minucie z letargu wybudził nas Szablowski, który zdecydował się na strzał z ponad trzydziestu metrów. Piłka poszła z wiatrem i o mały włos nie przelobowała Kamila Talagi. Znaczy – poszybowała nad jego głową, lecz spadła na poprzeczkę. Fura szczęścia. Bilans wyszedł jednak na zero, bo w 35 minucie po zamieszaniu w polu karnym, piłka trafiła do Andrzeja Biela, który nie miał problemów ze skierowaniem jej do siatki. W drugiej połowie strzał Grucy wyłapał Wróblewski, uderzenie głową Bobka poszybowało nad poprzeczkę, podobnie jak strzał Ryszawego z pola karnego. Trzy konkretniejsze ataki. Tyle zdołali pokazać miejscowi.
- Zasłużyliśmy na ogromne słowa krytyki. W takim meczu wyszedł poziom naszej drużyny. Nie oddajemy strzałów. Nie ma strzałów, nie ma goli. Poziom piłkarski był żenujący. Praca, praca i jeszcze raz praca – tylko ona może nas doprowadzić do upragnionego celu, czyli utrzymania. Zawodnicy dostali burę w szatni, nie możemy być zadowoleni. Karpaty to przedostatnia drużyna tabeli i wielu ludzi myślało, że czeka nas spacerek. Uczulałem też zawodników. Uważam, że bardzo źle do tego podeszli. Każdy z nich, indywidualnie, ma dużo większe możliwości od tego, co pokazali dzisiaj. Zostały trzy mecze i nie pozostaje nam nic innego, jak walczyć. – powiedział trener Halniaka, Piotr Stach.
Garbarz Zembrzyce – Jutrzenka Giebułtów 0:3
Garbarz: Bruzda – Konrad Burliga, Sałapatek, Mitka, Ł. Puda – Kuz (70. Kotlarczyk), Kacper Burliga (46. Mazanek), Kasiński, Teteruk – Chodźko, S. Puda.
Po siedmiu minutach goście wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, Sałapatek walczył o pozycję z napastnikiem. Batalię wygrał przypadek, bo obrońca gospodarzy zaliczył tak niefortunną interwencję, że piłka wylądowała w bramce. Pięć minut później rzut rożny dl Jutrzenki. Dośrodkowanie i skuteczne zamknięcie akcji. Bramkarz Garbarza reklamował faul, ale sędzia pozostał głuchy na jego protesty. Gospodarze szukali odpowiedzi. W dobrej sytuacji pomylił się jednak Tymoteusz Chodźko. Tuż po zmianie stron świeżo wprowadzony Mazanek zakręcił Bizoniem, po czym dorzucił w pole karne. Tam czaił się Teteruk, niestety – nie zdołał dojść do pozycji strzeleckiej. Po godzinie gry nad boiskiem przeszła ulewa. Od tamtej chwili grą rządził przypadek. W doliczonym czasie gry napastnik gości okazał się sprytniejszy od goniącego go Konrada Burligi i wychodzącego z bramki Bartłomieja Bruzdy. Futbolówka po jego strzale wylądowała w siatce.
Jałowiec Stryszawa – Górnik Libiąż 0:5
Jałowiec: Pająk – Bartyzel, K. Jodłowiec, Pindel (15. Młyński), Iciek - Gazurek, G. Jodłowiec, Okrzesik, P. Bachorczyk (87. Janik) – Głuszek, Świerkosz.
W siódmej minucie Krzysztof Jodłowiec – zdaniem sędziego - dopuścił się faulu w polu karnym. Rzut karny został zamieniony na bramkę. Pięć minut później faul poza polem karnym popełnił Adam Pająk i sędzia wysłał go pod prysznic. Na domiar złego przeciwnicy błyskawicznie podwyższyli prowadzenie. Trzy szanse na kontaktowe trafienia miał Robert Głuszek, jednak ani razu nie zdołał umieścić piłki w siatce. Początek drugiej połowy dawał nadzieję gospodarzom. Akcje były składne, przemyślane, brakowało tylko jednego – wykończenia. Wreszcie druga czerwona kartka, boisko opuścił Daniel Młyński, a więc bramkarz, który zastąpił Pająka. Później poszło. Worek rozwiązał się już na dobre.
- Już po kwadransie było po zawodach. Przeciwnicy prowadzili 2:0, a my w dodatku graliśmy w osłabieniu. Początek drugiej połowy był dość obiecujący, dyktowaliśmy warunki, ale tylko do czasu. Na kwadrans przed końcem druga czerwona kartka, wyleciał drugi bramkarz. Z konieczności w bramce stanął obrońca, Jacek Bartyzel. Pojechali z nami. – powiedział kierownik Jałowca, Tomasz Steczek.
Sokół Przytkowice – Tempo Białka 1:1
Bramka: Młynarczyk
Tempo: Kłapyta – Raczek, Lewandowski, Sz. Marek, M. Marek – Puzik (60. Owsik), Pacyga, Mentel, Kryjak – Goryl (85. Ficek), Młynarczyk.
Goście rozpoczęli mocnym akcentem. W siódmej minucie, Łukasz Kryjak zgrał piłkę do Sebastiana Młynarczyka, a ten strzałem z linii pola karnego po długim rogu pokonał bramkarza rywali. Chwilę później okazję na podwyższenie prowadzenia miał Michał Puzik, jednak przegrał pojedynek z bramkarzem. W okolicach 60 minuty mecz został przerwany, po powrocie do gry inicjatywę przejęli miejscowi. Na boisku rządził przypadek - kałuże, błoto skutecznie uniemożliwiały finezyjne akcje. Na dziesięć minut przed końcem Sokół wyrównał. Bramka o tyle kontrowersyjna, że sędzia boczny podniósł spalonego, natomiast główny puścił grę. Tempo miało jeszcze piłkę meczową, jednak Bartłomiej Goryl zamiast strzelać – kiwał i akcja spaliła na panewce.
Nadwiślanin Gromiec – MKS Babia Góra 1:0
Babia: Kachnic – Rzepka, Kudzia, Ścieszka, Listwan – Gach (75. Stróżak), Rak, Żmuda (60. Krzeszowiak), Kociołek (55. P. Starowicz) – R. Starowicz, Dyduch.
Babia Góra utknęła na mieliźnie. Nad zespołem kłębią się czarne chmury. Mecz z Gromcem przez długi czas nie wyglądał najgorzej. Goście mądrze i skutecznie się bronili, wyprowadzając groźne kontry. Niestety żadna z nich nie przyniosła bramki. Gospodarze grali do końca i w doliczonym czasie gry osiągnęli cel.
- Skład uległ zmianie. Postawiłem między innymi na młodego Amadeusza Żmudę. Co do formacji, to zagraliśmy niby na trzech obrońców, a w rzeczywistości za poczynania defensywnego odpowiadała piątka ludzi. Przez długi czas przeciwnik bił głową w mur. Plan był taki, by w miarę upływu czasu grać coraz śmielej, odważniej. Remis nic nam nie dawał. Dobrych sytuacji nie wykorzystali Krzysiek Rak i Kamil Dyduch. W końcówce stało się najgorsze. Strata na połowie rywala, kontra i decydujący gol. Sędzia nawet nie wznowił gry. Z gry mogę być zadowolony, ale cały czas powtarzam, że na tej drużynie ciążą „zeszłe sprawy”. Obecna sytuacja jest pokłosiem tego, co działo się w ostatnich miesiącach. Brakowało kilku ważnych zawodników, jak Tłok czy Żaczek, a w kolejnych meczach odpadną kolejni. Dyduch czy Rzepka będą pauzowali za kartki – powiedział trener Babiej, Janusz Suwada.
Halniak Targanice - Grom Grzechynia 4:0
Grom: S. Krupczak – Dyrcz, Białończyk, Paweł Surmiak, Pieróg – Ł. Krupczak, M. Surmiak, Ceremuga, Zguda – Czubin, Piotr Surmiak.
Grom wybrał się do Targanic bez dwóch istotnych zawodników – Bartłomieja Kudzi i Wojciecha Urbańskiego. To bardzo duże straty. W pierwszej połowie miejscowi zadali dwa ciosy, po przerwie kolejne dwa. Goście mieli kilka okazji, ale nie potrafili zamienić ich na bramki. Przy okazji nie popisał się również sędzia główny, nie dyktując ewidentnej jedenastki dla Gromu.
- Cały mecz graliśmy „gołą” jedenastką. W pierwszej połowie dominowali rywale. Cofnęliśmy się, szukając okazji do kontry. I takowe się nadarzyły. Dwukrotnie w dobrych sytuacjach znajdował się Czubin. Niestety nie zamienił ich na gole. Na drugą połowę wyszliśmy z założeniem – co ma być, to będzie. Musieliśmy zaryzykować. Przeważaliśmy, przeprowadziliśmy kilka składnych akcji, ale brakowało konkretów. Wreszcie, w okolicach sześćdziesiątej minuty staranowany w polu karnym został Piotrek Surmiak. Chamskie wejście. Tyle lat trenuję, a jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Nawet rywale śmiali się, że ewidentny karny. Sędzia nie zareagował. Nie ma na nich siły. W końcówce odkryliśmy się, co zaowocowało bramkami… dla Halniaka – powiedział trener Gromu, Stanisław Klimala.
Naroże Juszczyn – Żarek Stronie 4:1
Bramki: Pietrusa, Ferek (dwie), Trybała
Naroże: Fidelus – Gąstała, Ceremuga, Baziński (33. Kulka) – Sala (77. Trybała), Ferek, Pietrzak (60. Lyvka), Klimasara, Chorąży (70. Kryjak) – Lipka, Pietrusa.
Już w dziesiątej minucie wynik mógł otworzyć Dariusz Klimasara. Pomocnik Naroża znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak piłka po jego strzale minęła bramkę. W 29 minucie Tomasz Lipka wyłuskał piłkę przed polem karnym, ograł obrońcę, położył bramkarza i zapakował ją do siatki. Tuż przed przerwą gola strzelił jeszcze Pietrusa, tyle że sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. Po przerwie dwa rzuty karne – pierwszy za zagranie ręką, drugi za faul na Lipce. Obydwa na gole zamienił Marcin Ferek. Dzieła zniszczenia dopełnił Szymon Trybała, wykorzystując dobre podanie wzdłuż bramki od Lipki.
- Przeważaliśmy od początku do końca. Rywale przyjechali grać z kontry. Cofnęli się, wyczekując okazji do szybkiego ataku. W pierwszej połowie stworzyliśmy trzy dobre okazje, po przerwie aż siedem. Żarek zagroził nam raz i od razu zdobył gola. Rzut wolny, idealny strzał nad murem w samo okienko. Stadiony świata. – ocenił trener Naroża, Jakub Jezierski.