Nad zespołem Łukasza Jagody po wygranej w ubiegły weekend pojawiło się okienko pogodowe, które okazało się jednak tylko chwilowym rozpogodzeniem. Trener w swoim debiucie na Mickiewicza zdecydował się na rotację między słupkami, wstawiając do składu Mateusza Sobalę, a na przód ataku wrócił nieobecny w poprzednim składzie meczowym Gabriel Janiczak. Zestaw stałych nazwisk, kojarzonych z przodem zespołu, funkcjonwał wyraźnie lepiej od starcia w Libiążu. Bezkrólewie panujące w bramce suszan wciąż jest jednak wśród elementów, przez które przeciekają punkty z klubowego pokładu. Zatkania w trybie pilnym wymagają też wyrwy pojawiające się na tyłach Babiej Góry w trakcie akcji ofensywnych ze strony drużyn przeciwnych, które paradoksalnie w ostatnim czasie są mniejsza na wyjazdach.
Pierwsza połowa sobotniego spotkania przebiegła całkowicie pod prąd jednej z najważniejszych statystyk w piłce: “80 procent goli pada w polu karnym”. Do zmiany stron żadna z ekip nie zdołała zagościć w szesnatkach po obu stronach boiska na tyle długo, by uznać takie obecności za akcje bramkowe. Konkretną próbę przeprowadził jedynie Janiczak, który efektownym strzałem z powietrza pozwolił Kamilowi Biesowi na pokazanie umiejętności bramkarskich.
Po przerwie dostaliśmy z kolei interpretację słynnego bon-motu Johanna Cryuffa o tym, że “piłka nożna to gra błędów. Kto robi ich najmniej, ten wygrywa”. A błędy niezależnie od poziomu ligowego kończą się zazwyczaj zmianą wyniku spotkania. Prostą prawdę o piłce wzięła do siebie bardziej Babia Góra, która w 56. minucie musiała ustawiać futbolówkę na środku boiska. Boiskowy spryt jednego z graczy Brzeziny pomógł w wymanewrowaniu Jakuba Talagi, który rozminął się z piłką, co skrupulatnie wykorzystał kapitan przyjezdnych, Tomasz Dubiel. Spóźnione wyjście Sobali tylko pomogło w zmianie wyniku. Przy drugim golu przyjezdnych bezpańska piłka po zamieszaniu przy linii bramkowej suszan, powstałym przez próbę przecięcia dośrodkowania, trafiła do osamotnionego za plecami defensorów Dubiela. Na odważniejsze wyjście nie zdecydował się Sobala, a Łukasz Gołuszka za późno dostrzegł wyrwę w kryciu. Podobna niedokładność Babiej Góry w pilnowaniu wszystkich atakujących wydarzyła się przy trzecim trafieniu Brzeziny. Amadeusz Żmuda, chcąc przeciąć strzał jednego z rywali, zostawił za sobą Michała Pyrlika, który rozsądnie przeczuwając, że Sobala będzie odbijał piłkę w bok, bez przeszkód dokończył całą akcję.
Prezent dla siebie odebrała także Babia Góra. W 75. minucie Grzegorz Talaga przyjął niedokładne wybicie Brzeziny i bez wahania uderzył z ponad 30 metrów, licząc zapewne, że przydarzy się jakiś rykoszet bądź piłka zawieruszy się gdzieś między obrońcami, co pozwoli wyjść na korzystną pozycję kolegom. Nie mógł się raczej spodziewać, że najbardziej pomocny okaże się bramkarz gości, który tak niefortunnie interweniował, że piłka znalazła się w siatce tuż przy słupku.
Łukasz Jagoda zdaje sobie sprawę, że margines błędów prowadzonej przez siebie drużyny przestał praktycznie istnieć do końca rundy jesiennej. Najbliższe dwa starcia są spotkaniami z bezpośrednimi rywalami o utrzymanie – brak zdobyczy punktowej może okazać się bolesny na koniec sezonu. Gra toczy się zatem już nie tylko o spokojniejszą zimę w klubie.
Tomasz Mielczarek
Babia Góra Sucha Beskidzka - Brzezina Osiek 1:3 (0:0)
Gole: G. Talaga (75′) – Dubiel (56′, 61′), Pyrlik (77′)
Kartki: J. Talaga (42′), Majcherek (46′), Narwojsz (65′), Kociołek (76′), Płonka (84′)
Babia Góra: M. Sobala – A. Żmuda, P. Burliga, J. Talaga, G. Talaga, J. Kociołek, M. Wójtowicz (90′ J. Bańdura), P. Pacyga (63′ Sz. Szwed), Ł. Gołuszka (76′ J. Gałuszka), M. Stróżak, G. Janiczak (83′ W. Kadela).
Brzezina: K. Bies – K. Narwojsz, M. Majcherek, D. Kabara, B. Łoziński, P. Zemła (89′ M. Majda), M. Gros, W. Mrowiec (82′ J. Płonka), T. Dubiel, K. Filip (46′ B. Kozioł), M. Pyrlik.