Czołówka krajowa może utrzymać siebie, a czołówka światowa może z kolarstwa górskiego utrzymać rodzinę i coś zaoszczędzić. Takich zawodników nie ma jedna zbyt wielu. MTB w porównaniu z tenisem czy piłką nożną finansowo wypada bardzo blado. Trochę inaczej jest w męskim kolarstwie szosowym – tam zawodnicy faktycznie mogą zapewnić sobie i swoim rodzinom dobrą przyszłość – powiedziała Paula Gorycka w wywiadzie dla Adriana Mikołajczyka
Adrian Mikołajczyk: Jak i kiedy zaczęła się Pani historia z rowerem ? Co było takim początkiem tej przygody ? Czy był ktoś kto Panią motywował, wspierał?
Paula Gorycka: Jako dziecko zawsze jeździłam na rowerze. Po szkole odrabiałam lekcje i po prostu wychodziłam na rower. Mając siedem lat wystartowałam w wyścigu rowerowym, który co roku, dokładnie 3 maja, jest rozgrywany w Suchej Beskidzkiej. Ten wyścig wygrałam i bardzo spodobało mi się uczucie, które towarzyszyło mi przy odbieraniu nagrody za zwycięstwo. Później zaczęliśmy trenować z moim Tatą, właśnie do tego wyścigu. Łącznie wygrałam na swoim podwórku 8 razy, w tym 7 pod rząd. Z czasem zaczęłam startować w większej ilości wyścigów. W 2006 roku wygrałam Amatorskie Mistrzostwa Polski Family Cup, a rok później zaczęłam startować z licencją. W 2007 poznałam czym są poważne trasy na wyścigach XC i jak wyglądają wyścigi najwyższej rangi. Rok później dostałam się do kadry narodowej. Moim pierwszym wyścigiem zagranicznym były mistrzostwa świata, na których zajęłam bardzo dobre piąte miejsce. Wtedy też uznałam, że z kolarstwem chciałabym związać swoją przyszłość. Od roku 2009 na dobre pracowałam już z trenerem kadry narodowej – Andrzejem Piątkiem, z którym zdobyliśmy kilka ważnych trofeów, między innymi dwa brązowe medale mistrzostw świata (Kanada 2010, Austria 2012), srebro mistrzostw Europy (Rosja 2012) oraz medale mistrzostw Polski w różnych konkurencjach. Startowałam też w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Zawsze bardzo mocno wspierali mnie rodzice, siostra, babcie i dziadkowie, przyjaciele, a później również członkowie ekip, których barwy reprezentowałam. Tych osób było i nadal jest bardzo dużo. Gdy mam gorsze chwile, to myślę właśnie o nich i to pomaga mi przetrwać trudne momenty.
A.M. Jak dużo Pani trenuje teraz i trenowała wcześniej, kiedy nie było sukcesów ?
P.G. Kiedy zostałam włączona do kadry narodowej poznałam co to jest prawdziwe kolarstwo górskie. Wtedy też znacznie wzrosło moje zainteresowanie zarówno treningiem, jak i innymi czynnikami wpływającymi na ostateczny wynik (odżywianie, regeneracja, ćwiczenia dodatkowe, trening mentalny itd.). Ciężko w kilku słowach ile dokładnie trenuję, ponieważ to się zmienia w ciągu roku, a także w kolejnych sezonach oraz jest zależne od momentu przygotowań i ich celu. Bardzo ogólnie mogę powiedzieć, że w zimie w ciągu dnia jest to łącznie między 3 a 6 godzin treningu, a w sezonie zwykle między 2 a 4. W tygodniu najczęściej mam jeden dzień wolny, choć i to nie jest regułą.
A.M. Czym jest dla Pani jazda na rowerze ?
P.G. Obecnie jest to po prostu mój zawód. Mam jednak to szczęście, że lubię to co robię, więc nie jest to dla mnie przymusem, lecz przyjemnością.
A.M. Czy z samego kolarstwa można utrzymać siebie, rodzinę ?
P.G. Czołówka krajowa może utrzymać siebie, a czołówka światowa może z kolarstwa górskiego utrzymać rodzinę i coś zaoszczędzić. Takich zawodników nie ma jedna zbyt wielu. MTB w porównaniu z tenisem czy piłką nożną finansowo wypada bardzo blado. Trochę inaczej jest w męskim kolarstwie szosowym – tam zawodnicy faktycznie mogą zapewnić sobie i swoim rodzinom dobrą przyszłość.
Więcej tekstów Adriana znajdziecie tu: http://suski-br.blogspot.com/