Media obiegły informacje o fatalnej jakości powietrza we Wrocławiu. Rzeczywiście, normy były wielokrotnie przekroczone. Miasto znalazło się na szczycie podsumowującego sytuację w kilkudziesięciu miastach świata rankingu IQAir. Ale to raczej nie Wrocław był w ostatnich dniach stolicą polskiego smogu. Pokazują to pomiary stężenia szkodliwych substancji w powietrzu, które Polski Alarm Smogowy przeprowadził w Beskidach i na Podhalu.
Wrocławskie powietrze było o wiele zdrowsze niż to w górskich miejscowościach, które w normalnych warunkach przeżywałyby szczyt sezonu turystycznego. 18 stycznia najwyższa wartość stężenia pyłu PM10 w powietrzu w stolicy Dolnego Śląska wynosił najwyżej 150 mikrogramów (µg) na metr sześcienny powietrza. To trzykrotne przekroczenie dopuszczalnych dobowych norm. Ten wynik uplasował Wrocław na szczycie listy IQ Air, która zbiera uśrednione dane z ponad 90 miast na całym świecie.
Jeśli jednak globalny ranking brałby pod uwagę mniejsze miejscowości, Wrocław miałby ogromną konkurencję. Wieczorem smog zasnuł też wiele miejscowości Beskidów i Podhala, których mieszkańcy również musieli mierzyć się z fatalną jakością powietrza. Według pomiarów przeprowadzonych profesjonalnym sprzętem w wielu niewielkich miasteczkach i wsiach regionu sytuacja była o wiele gorsza niż w niemal 650-tysięcznym Wrocławiu.
Działacze
Polskiego Alarmu Smogowego sprawdzili stężenie pyłów w drodze z Bystrej Podhalańskiej, przez Rabkę, Maków Podhalański, Skomielną Białą do Suchej Beskidzkiej. Pomiary PAS są cenne, bo jedyna profesjonalna stacja monitoringu jakości powietrza na tej trasie znajduje się w Rabce-Zdroju. W poniedziałkowy wieczór pokazywała ona do 249 µg pyłu PM10 na metr sześcienny.
W pobliskich miejscowościach bywało jeszcze gorzej. Na przykład
w Toporzysku (2100 mieszkańców), gdzie precyzyjnie skalibrowany sprzęt PAS wykazał ponad 500 µg szkodliwego pyłu w m3 powietrza.
To 1000 proc. normy i smogowy rekord, do którego jednak zbliżały się niektóre z miejscowości odwiedzonych przez aktywistów. W Bystrej-Sidzinie zanotowano siedmiokrotne przekroczenie dopuszczalnych poziomów zanieczyszczenia. W wielu innych miejscach na trasie widać aparatura pomiarowa pokazywała “zaledwie” 300 proc. normy.
-Wrocław ze swoim trzykrotnym przekroczeniem dopuszczalnych poziomów może się więc schować. Kolejny raz sprawdza się też, że
mniejsze miejscowości o wiele częściej mają duży problem z pochodzącym z kominów smogiem - mówią przedstawiciele Polskiego Alarmu Smogowego.