Tomasz Mielczarek: Czy największy w powiecie suskim fan BVB z ulgą powiedział „auf wiedersehen” Favre? Jesteśmy świeżo po sporym przetasowaniu w szatni Ballspielverein Borussia 09 Dortmund.
Łukasz Mika: Lucien Favre to nadal znakomity trener. Borussia mu wiele zawdzięcza. Zarząd BVB po porażce 1:5 ze Stuttgartem podjął taką, a nie inną decyzję. Edin Terzic ma dopiero 38 lat, ale panowie Watzke i Zorc nie bali się na niego postawić. Jest zżyty z regionem, bo urodził się niedaleko Dortmundu i kibicował Borussi od dziecka. Dzisiaj wieczorem pierwszy test Terzica - będę kibicował przed telewizorem. [Borussia wygrała we wtorkowym meczu w Bremie 1:2 – dop. red.]
Czy myślałeś o roli szkoleniowca w czasach, gdy jeszcze zakładałeś koszulkę Babiej? Kto jest Twoim wzorem na giełdzie trenerskich nazwisk?
- Zawsze wiedziałem, że będę trenerem. W Babiej Górze miałem ponad piętnastu szkoleniowców. W przyszłym roku chciałbym zorganizować mecz towarzyski i stworzyć z nich jedną drużynę. Jako kapitan zawsze starałem się im pomagać przede wszystkich na boisku, ale również po za nim. W ostatnim czasie byłem już asystentem Grzegorza Kmiecika. Wzorem do naśladowania zawsze będzie Sir Alex Ferguson. Urodziliśmy się w ten sam dzień, chociaż między nami są 44 lata różnicy. W młodzieńczych czasach godnym podziwu był Ottmar Hitzfeld - to za jego czasów Borussia Dortmund wygrywała mistrzostwa Niemiec, a w 1997 roku Ligę Mistrzów. Jurgen Klopp i Diego Simeone również są niesamowitymi postaciami.
Czy ex-graczowi łatwiej jest prowadzić drużynę od kogoś, kto nie spędził setek godzin na boisku między rywalami? Bieg wydarzeń w światowej piłce jest taki, że byli piłkarze podejmują się wyzwań w kierowaniu zespołami. W 2020 roku takie nazwiska jak Pirlo, Rooney i... Mika zamieniły koszulki na trenerski dres. Obecny trener Lecha Poznań mówił w jednym z wywiadów, że jako zawodnik nie zdawał sobie sprawy z tego, ile obowiązków ma szkoleniowiec.
- Moim zdaniem byłemu graczowi jest trochę łatwiej. Taki trener zawsze będzie lepiej „czuł szatnię”. Pirlo i Rooney to oczywiście klasa światowa. Ja trochę „pokopałem” przez te ponad 25 lat w Babiej Górze. Piłkarz a trener to dwa różne zawody. Myślę, że wielu zawodników, a przede wszystkim kibiców, nie do końca zdaje sobie sprawę jak trudna to rola. W niższych ligach też nie jest łatwo jako „trener od wszystkiego”. Kluby spoza takiej profesjonalnej piłki nie mogą sobie zazwyczaj pozwolić na pomoc asystenta i trenera bramkarzy. Babia Góra rozważa jednak możliwość powiększenia sztabu.
Za Tobą pół roku prowadzenia składu, który jeszcze chwilę wcześniej był kolegami z szatni.
W styczniu zostałem trenerem juniorów Babiej. Niestety nie wznowiliśmy rundy wiosennej przez wirusa. Była przerwa i … zostałem tymczasowym trenerem Babiej Góry. W maju wznowiliśmy treningi, a już miesiąc później zarząd klubu zdecydował o tym, żeby powierzyć mi tę rolę na dłużej. Nie jest łatwo tak nagle się przestawić, ale od początku nakreśliłem zawodnikom swoje reguły i wizję gry. Oni je przyjęli. Powiedziałem im również o swojej rezygnacji z grania. Uważam, że nie można w stu procentach pogodzić grania z trenowaniem. Diego Simeone miał podobnie - on akurat dostał ofertę w końcówce sezonu i nagle z zawodnika przeszedł do bycia szkoleniowcem. Polecam w tym temacie książkę „Diego Simeone. Mecz po meczu.” Teraz się nawet zastanawiam kto ją aktualnie posiada, że jeszcze do mnie nie wróciła? Sprawdzę to!
Spodziewałeś się przed sezonem, że będziesz musiał odwiesić korki z przysłowiowego kołka? Nie zerwałeś całkowicie z graniem, bo w 14. kolejce sprawiłeś nam mały twist fabularny. Po 343 dniach przerwy od ligowego grania wybiegłeś na murawę pod koniec drugiej połowy w Kalwarii Zebrzydowskiej.
- Taki scenariusz nie wchodził wtedy w grę. Poprzednia edycja miała być moimi ostatnimi minutami na boisku. Tak zdecydowałem w momencie objęcia drużyny. Moje wejście przeciwko Kalwiarance i następne występy były spowodowane tylko i wyłącznie małą dostępnością zawodników w końcówce rundy. Z Hejnałem wyszedłem od pierwszej minuty i mając taką przerwę za sobą nie wyglądało to źle. W Kętach nawet nie myślałem o tym, by przejąć od Maćka jedenastkę i skompletować sobie ostatnie trafienie w przygodzie z piłką. Maciek jest jednym z liderów drużyny i tego dnia miał nawet na sobie opaskę kapitańską. Z kolei przeciwko Przytkowicom zaliczyłem jeden ze swoich najsłabszych występów przez te wszystkie lata, ale na szczęście 3 punkty po końcowym gwizdku sprawiły, że nie miało to znaczenia.
Jakie były największe wyzwania, z którymi musiałeś się zmierzyć przez ostatnie pół roku? Pandemia mocno utrudniła nie tylko organizację wydarzeń sportowych, ale także zwykłe cieszenie się sportem. Wspominałeś już o kłopotach ze składem.
- Nie graliśmy meczów o stawkę od listopada. W styczniu i lutym zaliczyliśmy kilka sparingów jeszcze za poprzedniego trenera. Ta runda po tak długiej przerwie była jedną wielką niewiadomą. Moi zawodnicy są jednak praktycznie profesjonalistami, choć im za to nie płacą. Nie obijali się w czasie, gdy nie mogliśmy się spotykać na wspólnych treningach. Chciałbym im podziękować z tego miejsca za zaangażowanie na treningach i postawę w meczach. Nie byliśmy wolni od urazów i pauz za kartki, ale to scenariusze, które są w piłce wszechobecne, zwłaszcza po takim rozregulowaniu piłkarskich kalendarzy przez pandemię. Część z naszych zawodników przeżywała podczas rundy jesiennej trudne momenty w życiu prywatnym, a jednak byli z nami cały czas. Wielki szacunek dla nich. Amadeusz zagrał z Białką w dniu śmierci swojego ojca, a naszego wiernego kibica Marka. To pokazuje, jakie mają przywiązanie do Babiej Góry i jak bardzo im zależy, by z tym klubem coś osiągnąć. Wierzę, że mieli świadomość także naszej obecności i gotowości do pomocy. Bycie drużyną nie polega tylko na graniu w piłkę nożną.
Z rundy jesiennej wyszliśmy z tarczą czy na tarczy? Przy 25 punktach mamy powtórkę z poprzedniej edycji, gdzie jednak byliśmy w roli klubu powracającego po małej nieobecności w okręgówce.
- Nasza pozycja mówi, że czujemy się już pewnie na okręgowym poziomie. Nie musimy oglądać się za siebie. Czołówka nie odskoczyła nam daleko. W tym sezonie nie mamy żadnego ciśnienia na awans. Nie znaczy to jednak, że obecna lokata w tabeli nam wystarcza. Mamy swoje plany i ambicje, które zamierzamy realizować w tempie właściwym dla klubu. Zimę zamierzamy mocno przepracować.
Które mecze powinny zakończyć się innym rezultatem?
- Punkty pogubiliśmy w czterech remisach, chociaż prowadziliśmy w trzech z tych spotkań. Pierwszy z nich, bezbramkowy wynik z Halniakiem, był stratą dwóch punktów w derbach, gdzie prezentowaliśmy się o wiele lepiej od Makowa. Myślę jednak bardziej o wyjeździe do Gromca. Już w 3. minucie prowadziliśmy po golu Kuby Kociołka z rzutu rożnego, który padł dokładnie tak jak z przećwiczonego schematu 2 dni wcześniej na treningu. Później gospodarze przejęli inicjatywę i mogliśmy się tylko cieszyć z remisu do przerwy. W drugiej połowie „miałem nosa” i zmiana Kamila Dyducha w miejsce Roberta Starowicza dała nam prowadzenie - Kamil strzelił fenomenalna bramkę praktycznie po swoim pierwszym kontakcie z piłką. Parę minut dalej sędzia odgwizdał rzut wolny pośredni, chociaż Artur miał już piłkę w rękach. Moment później straciliśmy prowadzenie po wrzutce w pole karne. Ogromny niedosyt mieliśmy również po podziale punktów z Osiekiem, gdy gola strzelono nam w samej końcówce spotkania po bezpańskim dośrodkowaniu bezpośrednio z rzutu wolnego i minięciu się wszystkich z piłką.
Z Kalwarią alibi może być w postaci składu, a raczej jego zdekompletowanie. A wcześniej ten nieszczęsny Libiąż.
- Ławkę rezerwowych do Kalwarii złożyliśmy z naszych juniorów. Prowadzenie dał nam Jan Bańdura, który wtedy po raz pierwszy wyszedł w naszym składzie od 1. minuty. Ma dopiero 16 lat, a już dobrze odnajduje się w piłce seniorskiej. Najbardziej dotkliwa strata punktowa była właśnie w Libiążu. Jechaliśmy wówczas do drużyny, która miała za sobą 4 porażki z rzędu. O ile pierwsza połowa przebiegała jeszcze pod dyktando gospodarzy, to w drugiej przez prawie pół godziny gry praktycznie nie wyszli poza środkową linią boiska. Graliśmy prawie cały czas w ataku pozycyjnym, co nie jest częstym widokiem w okręgówce i nawet w wyższych ligach. Po jednym zagraniu Libiąża na „uwolnienie” ich napastnik faulował Grześka, czego sędzia nie odgwizdał. Sekundę później straciliśmy gola po lobie nad Arturem z 30 metrów. Spotkanie było nawet nagrywane, ale powtórki z tej akcji już się nie doczekaliśmy.
Z obsadą sędziowską były nieporozumienia?
- Mam taki pomysł, który podsunął mi Marek Skrzypczak z wadowickiego zarządu kolegium sędziów. Chodzi o spotkanie w klubie przed rundą wiosenną zawodników z sędziami, które byłoby czymś na kształt wykładów z aktualnych przepisów gry. Co z tego, że ja znam je z ostatniego kursu trenerskiego, jak niektórzy zawodnicy (nawet w wielkiej piłce) mają z tym problem. Myślę, że takie spotkania to powinna być norma. Każdy klub mógłby organizować je 2 razy w roku. Zbliżyłyby do siebie zawodników i arbitrów. Wszyscy na boisku powinniśmy okazywać więcej kultury i mieć do siebie wzajemny szacunek.
W klubie jesteś nie tylko trenerem seniorów, ale również Żaków i Skrzatów. Jak dużą rolę odegrała w minionych miesiącach akademia Babiej?
- Nie boję się tego powiedzieć, ale myślę, że akademia Babiej Góry to melodia przyszłości nie tylko naszego klubu, ale że również młodzieżowych reprezentacji Małopolski i Polski. Będzie to naturalny proces związany z przyznaną nam „złotą gwiazdką” przez PZPN w ich programie certyfikacyjnym. Mamy wykształconych trenerów którzy są pełni pasji i wciąż chcą się dalej szkolić. To dobrze wróży na przyszłość. Wyróżniające się dzieciaki mają u nas "trampolinę" do wielkiej piłki – niedawno przedłużyliśmy oficjalną współpracę z Wisłą Kraków, która trwa już od ponad pół dekady. Naszym najbliższym celem jest zaproszenie na testy najzdolniejszych chłopaków z okolicy, by pomóc im w dalszym rozwoju. Jestem zdania, że Babia Góra powinna być docelowym miejscem dla dzieciaków w wieku 6 do 14 lat z całego powiatu suskiego. Po skończeniu szkoły podstawowej najlepsi mogą spróbować wyjechać do większych klubów. Tego im życzę.
Chciałbym w tym miejscu podziękować paru chłopakom z naszych młodzików. Michał Bober, Mikołaj Gajda, Szymon Klimasara, Dawid Kubasiak, Antoni Kulig i Jakub Świerkosz pomagali mi w treningach seniorów. Mieli swój udział w tak dobrym starcie sezonu. Ich pomoc była autentyczna. Można powiedzieć, że byli moimi asystentami. To utalentowane chłopaki o dużych umiejętnościach, które w połączeniu z ciężką pracą pomogą im zajść daleko. Kibicuję im! Gdy przestali mi pomagać to... trochę tych punktów potraciliśmy (śmiech).
Przez prawie całą drugą połowę pucharowego starcia z Tempem średnia wieku naszego składu wynosiła 19 lat. Na wyjeździe w Kalwarii 16-letni Jan Bańdura zdobył swojego pierwszego gola w seniorskiej piłce. Odkryciem rundy w suskim składzie okazał się zaledwie pełnoletni Dawid Drabik, który ma za sobą już ponad tysiąc minut grania w okręgówce. Udowodniłeś, że metryka zawodnika nie decyduje o jego klasie.
- Jasiu jest naszym wychowankiem. Robi duże postępy i zawsze jest gotowy do gry. Zbiera niezbędne doświadczenie i mam nadzieję, że za parę lat, a może i szybciej, będzie stanowił o sile Babiej Góry. Dawid przyszedł do nas ze Spartaka Skawce, gdzie miałem okazję go trenować w juniorach. Z drużyną osiągnęliśmy wtedy bardzo duży sukces w postaci awansu do Małopolskiej Ligi Juniorów. Do Babiej trafił jeszcze w przerwie zimowej zeszłego sezonu i wielokrotnie udowodnił swoją wartość dla zespołu. Jest pewnym punktem naszej obrony. Grał na środku i z konieczności na boku obrony, spisywał się tam znakomicie. Przez jego wszechstronność mam w planach spróbować Dawida na jeszcze jednej pozycji. Warto tutaj przypomnieć zwycięskiego gola w ostatniej minucie spotkania w Gorzowie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Bardzo liczę na Łukasza Gołuszkę, również 18-latka. Robi duże postępy i ma wielki potencjał. Jakub Talaga, który był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym naszym zawodnikiem w rundzie jesiennej i Gabriel Janiczak to zawodnicy z rocznika 2000. Szkoda, że Dawid Sumera, ich rówieśnik, wyjechał do pracy za granice. W ofensywie potrafił zrobić różnicę. Wiosną nasza młodzież sprawi nam jeszcze sporo radości.
Jak będą wyglądały przygotowania seniorów do rundy rewanżowej? Ile planujesz meczów kontrolnych? Poprzednia przerwa zimowa przebiegała w sporej niepewności co do losów sezonu przez wiadomą pandemię. Teraz znak zapytania nad sportem wydaje się już znacznie mniejszy. A sama zima nie zapowiada się aż tak zimowo.
- Jesteśmy jeszcze w okresie roztrenowania i spotykamy się na treningach, gdzie bez presji możemy pograć przeciwko sobie. Środowe spotkania były otwarte nie tylko dla zawodników Babiej. W ten czwartek mamy już ostatnią grę na sztucznym boisku w Lachowicach. Od piątku przechodzimy w stan przerwy świąteczno-noworocznej. Z przygotowaniami do rundy wystartujemy 12 stycznia. Jesteśmy umówieni na 6 sparingów. Będziemy przygotowywać się na miejscu. W planach są 4 treningi tygodniowo. Mamy do dyspozycji nasz obiekt, halę i boisko ze sztuczną nawierzchnią w pobliskich Lachowicach.
W styczniu treningi Babiej też będą dostępne dla zawodników spoza klubu?
- Tak, w tym miejscu chciałbym zachęcić wszystkich zawodników z okolicy Suchej, którzy myślą o sprawdzeniu się na poziomie ligi okręgowej. Nasz skład nie jest zamknięty na nowe osoby. Jesteśmy klubem o najwyżej frekwencji w regionie. Mamy odnowiony stadion, a tuż obok budowany jest nowy budynek klubowy. Klub się rozwija, co powinno zachęcić ambitnych graczy z powiatu, by pomyśleli o nas w kontekście swoich karier. Mam nadzieję, że zobaczymy się od 12 stycznia.
Uda się namówić Ciebie do jakichś przecieków o nowych zawodnikach? A może wystarczą tylko korekty w obecnym składzie – nowe pozycje lub zadania podczas gry?
- W lecie dołączył do nas tylko Robert Starowicz, który w dodatku miał za sobą trzyletnią przerwę od piłki. Odszedł od nas Grzegorz Kmiecik. Takiego napastnika trudno jest zastąpić. Ja zakończyłem przygodę z graniem. W obu formacjach nastąpiły więc przetasowania i potrzeba jeszcze czasu na ich ponowne złożenie. Mamy jednak odpowiednich zawodników, którzy coraz lepiej rozumieją się na boisku. W zimie będziemy myśleć o wzmocnieniach. Z kilkoma zawodnikami jestem w kontakcie. To nie tylko młodzież, ale też dwóch-trzech doświadczonych piłkarzy.
Gdzie widzisz Babią Górę na koniec sezonu 2020/2021? Jaki cel stawiasz sobie do zrealizowania w trakcie rundy rewanżowej? Do czwartego miejsca, czyli najlepszego miejsca suszan na poziomie okręgowym w ostatniej dekadzie, brakuje 9 punktów.
- Przed sezonem zawsze jestem optymistą, więc nie ograniczam się w stawianiu sobie wysokich celów. Zachęca mnie do tego także ambicja, którą widzę w drużynie. Naszym celem zawsze jest jak najlepsze miejsce w tabeli. Dobrym wynikiem będzie ukończenie sezonu w pierwszej piątce. Awans nam już raczej „nie grozi”. W seniorach trenera wraz z drużyną rozlicza się główne z wyników, ale miejsce w tabeli nie jest celem samym w sobie. Pod uwagę powinniśmy wziąć także zgranie się składu, dopracowanie własnego stylu gry i stopniowe wprowadzanie młodych zawodników. To wszystko powinno nam pomóc realnie powalczyć o awans do 4. ligi.
Wywiad przeprowadził Tomasz Mielczarek