Powiadali w powiecie, że miejscowi wymodlili i to nie tylko wynik… Tak, tak jedni wieczornym pacierzem, drudzy porannym. Inni w drodze do pracy, a ryzykanci tuż przed spotkaniem. Pewnie byli i tacy co dzień przed meczem wybrali się do kościoła lub być może modlili się na otwartej przestrzeni (żeby nie było, że kogoś pomijamy). Tak o to dzięki rzeszy pobożnej armii z Juszczyna – borykający się po raz kolejny z problemami zdrowotnymi Marcin Drobny wyzdrowiał na mecz z Astrą Spytkowice.
Co prawda
Marcin Drobny rozegrał cały poprzedni mecz w Przytkowicach, ale jego brak w dwóch wcześniejszych spotkaniach dał się we znaki… zwłaszcza bratu. Tak o to ucieszony
Rafał Drobny w Przytkowicach nie musiał już zadawać sobie pytań typu: Gdzie jest Nemo? Mam piłkę, a jego nie ma. Nie żeby Rafał nie był kreatywnym gościem. Broń Boże! Ale oni współpracę ze sobą mają wpojoną w DNA! Po meczu z Sokołem pojawiły się kolejne zdrowotne problemy Marcina. Przypominało to nieco fatum ciążące nad bohaterami dramatów Sofoklesa – co prawda nie dosłownie, ale w przenośni. Marcin jednak wyzdrowiał, a my uchylmy rąbka tajemnicy jak to wszystko wygląda… Cudownym newsem to zapewne nie będzie gdyż każdy zauważył, że Naroże to w większości „poszukiwanie brata”. Otóż z wiadomych sobie źródeł dowiedzieliśmy się, że Rafał w głowie ma nawigację, która nie prowadzi krętymi drogami lecz prostymi środkami do celu. Cel ten to dokładna lokalizacja brata i wypieszczone dogranie. Marcin natomiast w nogach oraz w klatce piersiowej ma klej do płytek i to taki najlepszej jakości;-). Przyjąć, zastawić, podać lub strzelić takowe zadania przypominające nieco skład Reprezentacji Chorwacji - ma właśnie ten zawodnik. Być może brzmi to jak zdarta płyta, a konkretniej, że jeśli tworzymy relację ze spotkań
Naroża Juszczyn - to bracia Drobny są w głównej roli. Taka jednak jest prawda, że Ci Panowie robią nadal najlepszą robotę dla klubu.
Bracia w sobotę swoje zrobili i dzięki ich trafieniom urwali punkty rozpędzonej od początku sezonu Astrze Spytkowice.
Jednak na ogromną pochwałę zasłużył cały zespół i każdy kto zagrał w tym meczu odwalił kawał dobrej roboty!Po profesorsku…Od początku spotkania zawodnicy obu drużyn pominęli wzajemne badanie sił i emocje mieliśmy już od pierwszego gwizdka sędziego. Zarówno jedni jak i drudzy wyszli zdecydowanie ofensywnie nastawieni na to spotkanie. Postawa Naroża zaskoczyła, a drużyna wyszła z założenia, że najlepszą obroną jest atak. Pierwsze dwadzieścia minut gry opiewało w strzały z dystansu. Masa ich? To mało powiedziane. Strzały lądowały jednak zazwyczaj nad poprzeczką. Na takowej zroszonej przez deszcz murawie, uderzenia z daleka wydawały się kluczem do sukcesu. Nic bardziej mylnego gdyż wszystkie bramki padły z pola karnego, a rozpoczął w 33 minucie nie kto inny jak
Marcin Drobny. Po ewidentnym faulu na
Marcinie Kuszyku („Kuszo” wedle życzeń – Twoja lewa noga to nie dar od Boga:-)) – jedenastkę jak zawsze pewnie wykonał Drobny. Ten sam zawodnik na 2:0 podwyższył w 44 minucie. Sytuacja sam na sam i perfekcyjnie wykończenie! Naroże rozegrało tę połowę po profesorsku!
Pozostał mały niedosyt…Druga część gry zaczęła się od prawie zmiany wyniku. Prawie nie tylko w futbolu robi jednak wielką różnicę. W 46 minucie ponownie Marcin Drobny oddał strzał z pola karnego, a bramkarz „na raty” złapał futbolówkę. Część widziała ją w siatce, część była myślami gdzie indziej, a suma summarum powinien być to gwóźdź do trumny przyjezdnych. Kolejnym wspomnianym „gwoździem” winna być sytuacja z 55 minuty. Wtedy to
Daniel Świder z dogodnej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. Niewykorzystane sytuacje gospodarzy zemściły się w 58 minucie. Wtedy to kapitan Astry -
Daniel Cyzio wykorzystał sytuację sam na sam z
Łukaszem Białończykiem. Piękny lob Panie Danielu;-). To nie był jedynak jedyny tego dnia pojedynek Cyzio - Białończyk. Dwa razy w sytuacji oko w oko - górą był bramkarz miejscowych. Szacuneczek „Baryła”! Co się jednak odwlecze to nie uciecze… w 74 minucie
Rafał Łach doprowadził do wyrównania. Oj nerwowo od tego momentu się zrobiło („Kuszo” wiesz, że powinieneś wylecieć z boiska;-)). Nomen omen
Marcin Kuszyk był tak naładowany w tym spotkaniu jak bokser przed walką o mistrzostwo wagi ciężkiej. Od czego jednak Juszczyn ma Drobnego… tym razem
Rafała. W 88 minucie
Marcin Ferek oddał strzał głową, a piłkę z najbliższej odległości dobił wspomniany
Rafał Drobny. Spalony? Według arbitrów nie było więc gramy dalej. W doliczonym czasie gry sędzia za zagranie ręką podyktował rzut karny dla przyjezdnych. „Jedenastkę” na gola zamienił
Szymon Babiuch. Mecz zakończył się rezultatem 3:3 – pozostał jednak mały niedosyt. Co prawda w relacji nie uwzględniliśmy wszystkich okazji w spotkaniu, bo naprawdę była ich rzesza. Suma summarum Naroże oddało ogromną przysługę
Babiej Górze Sucha Beskidzka, która pokonała
Huragan Skawicę 1:0. Tym samym ekipa ze stolicy powiatu suskiego zwiększyła przewagę nad
Astrą Spytkowice do czterech punktów.
Na takie spotkania jak to w Juszczynie warto przychodzić. Mecz opiewał w wiele sytuacji, bramek, starć i innych pozytywnych aspektów związanych ze sportem. Tam naprawdę niczego nie brakowało. Tak więc kto nie był niech żałuje!
Zawodnik meczu: Naroże Juszczyn! Jako ekipa tworzyli kolektyw. Każdy dał z siebie maksimum możliwości. Drużyna pokazała ogromny charakter, wolę walki, zgranie. Nie spękali przed wiceliderem ligi. Baa to lider momentami mógł się uczyć piłkarskiego rzemiosła od Naroża.
Naroże Juszczyn – Astra Spytkowice 3:3 (2:0)Bramki:Naroże: M.Drobny (33, 44 min.), R.Drobny (88 min.).
Astra: Cyzio (58 min.), Łach (74 min.), Babiuch (90+2 min.).
Składy:Naroże Juszczyn: Białończyk, Marek, Szmalcer, Gąstała (C), Kardaś, D.Świder (Wójciak 75 min.), R.Drobny, Ferek, Baziński (Klimowski 75 min.), Kuszyk, M.Drobny.
Astra Spytkowice: Chuderski, Caban, Cyzio (C), Panek, Rokowski, Kowalski, Babiuch, Domżał, Niewiedział, Prażmo, Łach.
Sebastian Kurpiel