Babia Góra Sucha Beskidzka odnosi kolejne zwycięstwo. Jak zwykle nie było łatwo liderowi A-klasy. Tym razem sporo krwi suszanom napsuł zespół z Zawoi.
Piękna wiosenna pogoda oraz dobra gra Babiej Góry sprawiły, że na stadion przy ulicy Mickiewicza zawitała spora rzesza spragnionych dobrej piłki kibiców. W większości oczywiście byli to kibice Babiej Góry, którzy jak zwykle nie mogli narzekać na brak emocji podczas spotkania swoich pupili.
Mecz rozpoczął się trochę niemrawo. Może wpływ na to miała piękna pogoda. Był taki piłkarz w ekstraklasie, który narzekał na takie warunki (pozdro Piotrek Ćwielong, wiem że czytasz;-) ). Na szczęście zarówno gospodarze, jak i goście nie narzekali. Musieli tylko się zaaklimatozywać. Szybciej to zrobili goście, którzy w 4 minucie meczu po strzale z 5 metrów
Ficka wyszli na prowadzenie. Po raz kolejny suska obrona w tym sezonie zachowała się w tej sytuacji jak przysłowiowe "dzieci we mgle". Panowie, liderowi takich goli po prostu nie wypada tracić. Pięć minut później
Zięba z powodu kontuzji opuszcza boisko. Zastępuje go
Trybała. Już wtedy niektórzy stwierdzili, że może to być problem dla gości. Nie chodzi o to, że Trybala nie podoła. Zmiany przy tym tempie spotkania potrzebne były w drugiej odsłonie.
Do przerwy Babia Góra rozgrywała większość akcji skutecznie do 20 metra przed bramką
Staszaka. Bliżej coś nie wychodziło. Goście skupieni byli na obronie. Najgroźniejszą akcję lewą stroną przeprowadził
Grzegorz Talaga, dośrodkował piłkę w pole karne, a tam nie opanował jej
Dyduch, który powinien zachować się lepiej w tej sytuacji. W pierwszej połowie odnotować należy żółtą kartkę dla
Jodłowca za... dyskusje. Oj, nagadał się defensor gości w tym meczu. Naszym zdaniem tak doświadczonemu zawodnikowi, który wychowuje tylu fajnych młodych chłopaków w Zawoi nie wypada. Ale co my tam się znamy na piłce, może trzeba sobie pomachać i podyskutować z sędziami, a czasami ich po prostu zj... ochrzanić. W tej części spotkania Babia Góra oddała jeden celny strzał z rzutu rożnego.
Paniki w szeregach gospodarzy nie było. Odrabianie strat po przerwie było już niejednokrotnie. W drugiej odsłonie do remisu doprowadza
Wójtowicz. Strzał z dwudziestu metrów prawie w okienko palce lizać. Atak za atakiem gospodarzy. Jednak Jodłowiec,
Bach i spółka wychodzili obronną ręką utrzymując cenny remis. Najdogodniejszą sytuację dla Babiej Góry zmarnował
Kmiecik, który pięknie wyszedł do górnej piłki w polu karnym, jednak przeniósł uderzenie nad poprzeczką. Gromkie "jeeeest" rozległo się dopiero w 75 minucie spotkania.
Jakub Talaga pomknął prawą stroną, minął obrońcę i po ziemi zagrał na piętnasty metr do
Janiczaka, który plasowanym, płaskim uderzeniem pokonał Staszaka. W tej sytuacji najwięcej pretensji miał Jodłowiec, domagając się spalonego. Ja domagam sie niejednokrotnie podwyżki i nici z tego.
Goście próbowali coś stworzyć, jednak widać było brak już sił oraz małą moc ofensywną. W ataku osamotniony Listwan, który przebiegł w tym meczu zdecydowanie najwięcej kilometrów. A gospodarze, jak to Babia Góra w tym sezonie, tworzyli kolejne okazje do zdobycia gola. Najlepszą zmarnował
Szarlej, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafia w Staszaka. Gdyby Szarlej miał trochę więcej zimnej krwi to podałby piłkę do
Pacygi, który czekał przed pustą już bramką.
W doliczonym czasie gry w pole karne wpadł Wójtowicz, minął obrońcę i padł na murawę. Sędzia pokazał pomocnikowi Babiej Góry żółtą kartkę za tzw. "symulkę". A że była to druga kartka to Wójtowicz musiał opuścić plac gry, zarzekając się przy tym, że był podcinany. Gdybyśmy mieli kokokolwiek w Suchej podejrzewać o wymuszanie karnego to z pewnością Wójtowicz byłby ostatnim na tej liście, ale sędzia był lepiej ustawiony w tej sytuacji niż piszący relację. W 96 minucie dośrodkowanie na 15 metr przed bramką Staszaka, który przegrywa górny pojedynek z
Szarlejem. Pomocnik Babiej Góry kieruje piłkę do bramki i ustala wynik spotkania na 3:1.
Babia Góra po raz kolejny pokazała charakter, wychodząc z opresji, jaką była strata do przerwy. Styl gry pozostawiał wiele do życzenia, ale najważniejsze są trzy punkty, aby utrzymywać dwupunktową przewagę nad Astrą Spytkowice. Goście pokazali pazur. Podjęli rękawicę z wyżej notowanym rywalem. Z pewnością kibice BCS Zawoja (kurdę jakoś Watra lepiej brzmiało) będą mieli jeszcze wiele radości za sprawą swoich młodych piłkarzy, wspomaganych doświadczonymi stoperami. Kto spędził dwie godziny w to piękne popołudnie na stadionie w Suchej z pewnością nie żałuje. Brawo oba zespoły za walkę i zaangażowanie. Na piłkarskie fajerwerki przyjdzie jeszcze czas. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Bramki: Babia Góra: Wójtowicz, Janiczak, Szarlej.
BCS: Ficek.
Składy:
Babia Góra: Kamil Talaga - Chrząszcz, Przemysław Burliga, Żaczek, Jakub Talaga, Dyduch (70′ Szarlej), Grzegorz Talaga (57′ Krystian Burliga), Kociołek, Wójtowicz, Kmiecik, Janiczak (90′ Pacyga).
BCS: Staszak - Basiura, Jodłowiec, Bach, Zięba (10′ Trybała), Pena, Ficek (70′ Sałaciak), Surzyn, Dyrcz, Antosiak, Listwan.
TS