Z pamiętnika Bartłomieja Pająka, a więc piłka nożna – spać nie można!
„Od najmłodszych lat piłka nożna jest częścią mojego życia. Nikt do gry w nią namawiać mnie nie musiał, a zacząłem jak większość chłopaków czyli od kopania piłką w ściany domu. Razem ze znajomymi z sąsiedztwa budowaliśmy boiska i naprawdę niewiele do szczęścia było nam potrzebne. Łąki, pola, trawa po kolana, a linię boczną wyznaczała miedza. Tak kopało się od rana do nocy z przerwą na obiad. Bodajże w drugiej klasie podstawówki kolega namówił mnie do gry w klubie. Wybraliśmy się na trening miejscowego LKS-u Radziszowianka. Tam z roku na rok robiłem postępy, strzelałem mnóstwo bramek, aż w końcu udałem się na treningi młodszego rocznika trampkarzy Cracovii Kraków. Wszystko przebiegło pozytywnie, a trener zaproponował mi żebym dołączył do drużyny, jednocześnie podejmując naukę w szkole sportowej. W Cracovii zaczęła się przygoda już na poważniej, tam treningi odbywały się codziennie. Zarówno w trampkarzach jak i później w juniorach mieliśmy bardzo mocny rocznik. Wygrywaliśmy praktycznie wszystko i zaowocowało to mistrzostwem Małopolski i później eliminacjami w mistrzostwach Polski. Odpadliśmy w 1/8 finału w dwumeczu ze Stomilem Olsztyn. Pamiętam wyjazdy na zgrupowania, a zwłaszcza to jak dwa razy byliśmy w Holandii, gdzie trenowaliśmy na obiektach Feyenordu Rotterdam. Pojawił się nawet temat mojego wyjazdu do ich szkółki, ale niestety upadł. Na domiar złego przytrafiła się kontuzja kolana i musiałem przejść operację. Straciłem bardzo dużo czasu, ciężko było z rehabilitacją i ćwiczyłem praktycznie sam. Kolano długo nie mogło dojść do siebie, a w planach był kolejny zabieg. Może gdybym znał wcześniej Mentosa to doradziłby mi weterynarza i byłoby wszystko w porządku dużo wcześniej:) Z czasem jednak kolano przestało boleć, a później było już tylko lepiej. Zacząłem trenować z pierwszą drużyną Cracovii. Początkowo w Ekstraklasie były to sporadyczne treningi, ale z czasem liczba ich wzrastała. Po spadku Cracovii do I ligi trener Kafarski widział we mnie spory talent. W sparingu z Podbeskidziem Bielsko-Biała udało mi się nawet strzelić bramkę. Byłem naprawdę pełen nadziei, że zostanę włączony do pierwszego zespołu i uda mi się zadebiutować w I lidze nawet jako młodzieżowiec. Niestety trenera Kafarskiego zwolniono i przyszedł trener Stawowy. Zawodnicy wrócili z wypożyczenia, wszystko się zmieniło i każdy młody piłkarz wrócił do drużyny rezerw, w tym także ja. Później już tylko trener Stawowy zapraszał mnie na treningi – jednak nic więcej nie udało się zdziałać. Wypożyczono mnie do drugoligowej Limanovii Limanowa. 309 minut w 13 występach szału nie zrobiło. Wróciłem po pół roku żeby odbyć kolejne – tym razem roczne wypożyczenie w trzecioligowym Beskidzie Andrychów. Tam grałem pod wodzą aktualnego trenera Tempo - Krzysztofa Wądrzyka. Po powrocie z wypożyczenia nie widziałem swojej przyszłości w Cracovii. Spędziłem tam około siedmiu lat i nigdy tego czasu nie zapomnę. Coś się kończy, a coś zaczyna. Zdecydowałem się na definitywny transfer do trzecioligowego NKP Podhale Nowy Targ. Tam spędziłem 2,5 roku. W tym czasie wziąłem ślub z moją cudowną żoną Anetą. Na świat przyszedł 25-go grudnia 2016 roku nasz synek Maksymilian. Życie się zmieniło, a w piłce już nic wielkiego nie zwojuję. Postanowiłem, że pogodzę ją z pracą i taką możliwość dał mi Mariusz Sałaciak, który zaproponował grę w Białce. Mam tu kilku znajomych, którzy potwierdzili to, że Tempo chce grać w wyższej lidze. Dla mnie to kolejne wyzwanie i od razu się zgodziłem. Niestety teraz odbywam rehabilitację, ponieważ na początku tego sezonu zerwałem więzadła. Jestem dobrej myśli, bo chłopaki zrobili bardzo dobry wynik. Na wiosnę cel jest jeden, a w dodatku moja motywacja jest jeszcze większa, gdyż rodzina powiększyła się. Tym razem przed dwoma miesiącami na świat przybyła nam córka Maja, która na pewno będzie dopingować tatę wraz ze starszym bratem. Mam nadzieję, że na wiosnę będziemy cieszyć się z awansu do IV ligi, bo potencjał ku temu z pewnością mamy”.
Hierarchia wartości – w życiu są „rzeczy” ważne i ważniejsze!
Powyższe obrazuje historię chłopaka, który miał przyjemność pogrania w wyższych ligach. Teraz pomimo młodego wieku - jest jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy Tempo. Z przeprowadzonej rozmowy jasno szło wywnioskować, że zdecydowanym priorytetem dla niego jest rodzina, która bezwzględnie stoi na pierwszym miejscu. Białka natomiast umożliwia mu łączenie piłkarskiej pasji z możliwością kolejnych sukcesów.
Sebastian Kurpiel
foto: Maciej Zubek