W IV rundzie Pucharu Polski OZPN Wadowice doszło do derbowego pojedynku Babiej Góry Sucha Beskidzka. z Halniakiem Maków Podhalańskim. Mecze tych drużyn od wielu lat elektruzyją nie tylko kibiców z Suchej i Makowa. Dodatkowo na ławce trenerskiej Halniaka w tym sezonie zasiada Paweł Krzeszowiak.
Babia Góra Sucha Beskidzka – Halniak Maków Podhalański 1:1 (1:0) karne 5:3
Babia Góra: Kachnic - Chrząszcz (′50 R. Dyduch), Rzepka, Talaga, Ścieszka, Kociołek, Wójtowicz, Magiera, Żmuda (′69 Stróżak), Sumera (′55 Pacyga), Mika
Halniak: Kobiałka - Krauz, Gruca, Pęczek (′43 Malina), Musiał, Maziarka, Kozieł, Sz. Bobek (′64 Ćwiertnia), Łukawski, Pająk, J. Bobek
Bramki: Żmuda ′16 - Pająk ′63
Przed meczem trenerzy nie musieli swoich podopiecznych dodatkowo mobilizować. Zarówno hasło "Babia Góra" w Makowie oraz "Halniak" w Suchej jest wystarczające dla zawodników, aby wyjść na boisko i pokazać kto jest lepszy. Przez wiele lat to Halniak był zdecydowanym faworytem w takich pojedynkach. Jednak wczoraj faworyta nie było. Być może, patrząc na dyspocyję i wyniki, to lider klasy A stawiany był w roli tego, który ma większe szanse na awans. Oczywiście mimo, że to "tylko" Puchar Polski nikomu do głowy nie przyszło aby "odpuścić", jak to czasami w tego typu rozgrywkach się zdarza.
Trener Sławomir Bączek nie mógł w tym meczu skorzystać z
Dawida Choczyńskiego,
Kamila Dyducha, Przemysława Burligi. Natomiast Halniak wystapił między innymi bez
Piotra Bagnickiego i
Macieja Furmana.
Jako pierwsi gola w tym meczu zdobyli gospodarze. W 16 minucie po rajdzie lewa stroną
Rafała Magiery i jego wrzutce w pole karne, głową do pustej bramki piłkę skierował
Amadeusz Żmuda. Ta bramka obciąża konto Kobiałki, który źle obliczył lot piłki po zagraniu Magiery.
W pierwszej połowie wynik spotkania mógł podwyższyć
Talaga, jednak z kilkunastu metrów oddał minimalnie niecelny strzał. Goście najlepsza okazję mieli tuż przed przerwą. Po szybkiej kontrze niecelny strzał oddał
Łukawski.
Po zmianie stron Halniak zdecydowanie przejął inicjatywę. W 63 minucie
Michał Malina z prawej strony boiska zdecydował się na atak i zagrał piłkę tuż przy lini końcowej w pole karne, gdzie idealnie znalazł się
Pająk, który dorpowadził do remisu. Gospodarze sygnalizowali, że zagranie Maliny było już zza lini, jednak wydaje się, że sędzia podjął słuszną decyzję.
Przez kilka minut goście starali się o drugiego gola, jednak to Babia Góra przejęła inicjatywę. Najbliżej strzelenia bramki byli
Pacyga, którego strzał wylądował na poprzeczce,
Wójtowicz (strzał z 12 metrów tuż obok słupka) oraz
Dyduch, który uderzył w dobrej sytuacji zbyt lekko.
Goście w końcówce meczu mieli idealną sytuację, aby wyjść na prowadzenie. Dwukrotnie w jednej akcji fenomenalnie spisał się
Artur Kachnic, bronica strzały gości. Wynik do końca nie uległ zmianie. Zgodnie z regulaminem rozgrywek nastąpiły rzuty karne.
Pechowym strzelcem okazał się Musiał (Halniak). Zawodnciy Babiej wykazywali się stu procentową skutecznością. Gdy w piątej serii do piłki podszedł Rafał Magiera i pewnym strzałem pokonał Kobiałkę, wśród gospodarzy zapanowała radość. Goście nie wykonywali już piątej jedenastki. Zatem w karnych 5:3 dla Babiej Góry i awans do kolejnej rundy.
- Miło było wrócić na stadion Babiej Góry, zwłaszcza teraz, gdy wygląda świetnie po przebudowie. Gdy dojdą jeszcze szatnie to będzie super. Dziękuję też kibicom Babiej Góy za miłe przyjęcie. W obu zespołach gra dużo młodych chłopaków. U nas nawet z rocznika 1999 i będzie z nich jeszcze dużo radości. Mieliśmy swoje okazje, mogliśmy wygrać. W karnych brakło nam szczęścia. Wierzę w moich chłopaków, którzy naprawdę są na wysokim poziomie. Brakuje trochę warunków fizycznych w okręgówce, gdzie ostatnio np. Gromiec nie był od nas piłkarsko lepszy ale zgniótł nas właśnie fizycznie. Babiej Górze życzę awansu do okręgówki. My musimy zostać i będą dwa ciekawe mecze. - powiedział nam trener
Paweł Krzeszowiak.
Do półfinału awansowały również Orzeł Ryczów, Iskra Klecza oraz Grom Grzechynia, który w IV rundzie miał wolny los.