W środę dobre wyniki osiągnęli zawodnicy Halniaka Maków i Garbarza Zembrzyce. Ci pierwsi wygrali z Kalwarianką, natomiast drudzy – w dużych rozmiarach - ze Skawinką. Skutecznością błysnęli Sławomir Puda i Ismaila. W klasie okręgowej, Tempo z trzema punktami, Jałowiec z zerem. W czwartek odbyły się dwa spotkania. Babia Góra wygrała z Leskowcem Rzyki, a Lachy przegrały z Orłem Wieprz.
Kalwarianka Kalwaria – Halniak Maków 1:2
Bramki: Kmak – Talaga, Kozieł
Kalwarianka: Dziedzic – Kubik, Bartosz, Mlostek, Hobrzyk – Król (75. Bufnal), Białek (81. Dybek), Świerczyński, Pakosz – Grygorus (59. Gałuszka), Kmak.
Halniak: Pająk – Mokwiński, Lozniak, Talaga, Gruca – Szymula (86. Bobek), Kaczmarczyk, Kozieł, Furman – Dyduch (65. Szymoniak), Moskała.
W dziewiątej minucie środkiem pola przedarł się Dawid Białek, po czym uruchomił Daniela Kmaka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Adamem Pająkiem. Napastnik gospodarzy zbyt długo zwlekał i ostatecznie akcja spaliła na panewce. Ławka gości domagała się w tej sytuacji odgwizdania spalonego. W 18 minucie, sędzia podyktował rzut karny za zagranie ręką jednego z zawodników Kalwarianki. Do piłki podszedł Grzegorz Talaga i pewnym strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Kilka minut później mecz został przerwany z powodu ulewy. Po około dwudziestu minutach zawodnicy wrócili do gry. W 32 minucie, goście rozegrali widowiskową akcję, która zakończyła się kontrowersją. Michał Gruca dograł ze skrzydła do Tomasza Moskały, ten oddał strzał, ale bramkarz gospodarzy zdołał złapać piłkę zanim ta wtoczyła się do siatki. Przynajmniej tak orzekli sędziowie, natomiast zawodnik Halniaka miał inne zdanie. W kolejnych minutach dwa groźne strzały na bramkę miejscowych – Talagi i Michała Grucy. Tuż po zmianie stron solową akcję przeprowadził Mateusz Król, oddał strzał, ale Pająk nie dał się zaskoczyć. W 63 minucie, Daniel Kmak znalazł się w dogodnej sytuacji, ograł jednego z rywali i pokonał Pająka. Halniak nie zrezygnował i w 74 minucie objął prowadzenie. Decydującą bramkę zdobył Paweł Kozieł, który trafił bezpośrednio z rzutu rożnego.
- Dzisiaj byliśmy drużyną, chciałbym, żebyśmy grali tak zawsze. Był charakter, wola walki i konsekwencją są trzy punkty. Te punkty dają nam oddech, ale wiemy, że musimy wygrać kolejne mecze. Skupiamy się już na kolejnym przeciwniku. Wciąż jesteśmy w grze. Gratuluję chłopakom i dziękuję za bardzo dobrą postawę. W całym spotkaniu było kilka kontrowersyjnych decyzji sędziowskich. Jedna z nich miała miejsce w końcówce, kiedy Tomasz Moskała wyszedł sam na sam z bramkarzem i został przez niego sfaulowany przed polem karnym, ewidentna „czerwień” i rzut wolny. Sędziowie mieli jednak inne zdanie – powiedział trener Halniaka, Krzysztof Wądrzyk.
Skawinka Skawina – Garbarz Zembrzyce 1:7
Bramki: Ismaila (cztery), S. Puda (trzy)
Garbarz: Wieczorek – Ł. Puda (78. Bruzda), Marek, Sałapatek, Marcelo – Sadowski, Kasiński, Burliga, Sani – S. Puda (70. Tomczak), Ismaila.
W pierwszej połowie padły trzy bramki. Wynik otworzył Ismaila Balogun, który kiwnął obrońcę i pewnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Drugi cios strzałem z lewej nogi po długim rogu zadał Sławomir Puda, a trzeci ponownie Ismaila. Właśnie ci dwaj zawodnicy podzielili się łupem bramkowym. Wewnętrzny pojedynek zakończył się na korzyść Ismaili, który uzbierał cztery trafienia, a Puda jedno mniej. Garbarz miał jeszcze kilka sytuacji, między innymi strzał w słupek Adriana Sadowskiego, ale siedem trafień to i tak kapitalny wynik.
- Wynik bardzo wysoki, to moje najwyższe zwycięstwo w IV lidze. Rywale w początkowej fazie meczu mieli dwie okazje, ale nie zdołali ich wykorzystać. Z kolei my praktycznie co strzał, to gol. Do przerwy prowadziliśmy 3:0. Gdybyśmy w całym meczu wykorzystali wszystkie sytuacje, to końcowy wynik byłby dwucyfrowy – podsumował trener Garbarza, Zdzisław Janik.
Tempo Białka – Nadwiślanin Gromiec 2:0
Bramki: Woźny, Mentel
Tempo: Kłapyta – M. Marek, Bielarz, Mentel, Lenik – Harańczyk (60. Drobny), Motor, Korba, Woźny (60. Puzik) – Pacyga (85. Ficek), Goryl (55. Raczek).
Początek meczu pod dyktando gości, ale zabrakło efektów. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy wynik pięknym strzałem z rzutu wolnego otworzył Jan Woźny. W drugiej połowie dobre sytuacje na podwyższenie rezultatu mieli Grzegorz Pacyga i Łukasz Raczek. Ten pierwszy główkował z siedmiu metrów, ale trafił w bramkarza, natomiast Raczek – również „z głowy” - przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kropkę nad i mocnym strzałem z rzutu wolnego postawił Paweł Mentel.
- Pierwszy kwadrans z przewagą gości. Zagrażali nam stałymi fragmentami gry, po dośrodkowaniach wybijaliśmy piłki na osiemnasty – dwudziesty metr, a tam zazwyczaj przejmował ją niepilnowany zawodnik gości i oddawał strzał. Na szczęście albo niecelny, albo Piotrek sobie z nim radził. Ustawialiśmy się zbyt głęboko we własnej "szesnastce". W okolicach dwudziestej minuty udało nam się to wszystko poukładać, opanować i gra przeniosła się na połowę rywali. Tuż przed przerwą wynik pięknym strzałem z rzutu wolnego otworzył Jan Woźny. Po przerwie podwyższył Paweł Mentel. Mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, ale zabrakło skutecznego wykończenia. Cieszymy się z tego zwycięstwa, najważniejsze, że trzy punkty pozostały u nas – powiedział trener Tempa, Maciej Melzer.
Jałowiec Stryszawa – Brzezina Osiek 0:2
Bramki: Dubiel, M. Gros
Jałowiec: Kobiałka – Szwed, Brytan, Starowicz, Szklarczyk – Biela (75. K. Iciek), Panov, Okrzesik (87. Porębski), B. Iciek – Sabliash, Kłapyta.
Brzezina: Kulczyk – Bernaś, Majcherek, Szczepaniak, Buczek (80. Majda) – M. Gros, Czerny, Rogala, Antecki (75. Pietraszewski) – Tomala (88. Frej), Dubiel.
Jałowiec miał trzy niezłe sytuacje, jednak żadna z nich nie przyniosła gola. W poprzeczkę z dystansu trafił Tomasz Szklarczyk, Oleksandr Panov minimalnie przestrzelił, a strzał Wojciecha Kłapyty nie sprawił problemów bramkarzowi gości. Przyjezdni objęli prowadzenie w 35 minucie, kiedy Tomasz Dubiel sfinalizował dobrze wyprowadzoną kontrę. Wynik płaskim strzałem z rzutu wolnego ustalił Mateusz Gros.
- Mecz wyglądał podobnie, jak większość w tej rundzie. Do momentu prostego błędu, skutkującego stratą pierwszej bramki, graliśmy jak równy z równym. Po golu wszystko siadło, głowy w dół i nie potrafiliśmy wrócić do meczu. O ile w pierwszej połowie mieliśmy dwie – trzy sytuacje, tak po przerwie nie zagroziliśmy bramce gości – ocenił kierownik Jałowca, Tomasz Steczek.
- Mieliśmy problemy kadrowe, z powodu kontuzji i kartek zabrakło pięciu zawodników. Pierwsza połowa słaba w naszym wykonaniu, można powiedzieć, że to rywale mieli więcej z gry. W okolicach 35 minuty Tomek Dubiel wyprowadził nas na prowadzenie. Wykorzystaliśmy błąd gospodarzy, ich stratę w środku i wyprowadziliśmy kontrę. Druga połowa pod kontrolą. Mecz nie był wielkim widowiskiem, ale zasłużenie zgarnęliśmy pełną pulę – podsumował trener Brzeziny, Piotr Balonek.
MKS Babia Góra – Leskowiec Rzyki 4:0
Bramki: Choczyński, Magiera, Żaczek, Pacyga
Babia: Kachnic – Rzepka, Kudzia, Burliga, Ścieszka – Pacyga (75. Chrząszcz), Kociołek, Żaczek (70. Stróżak), Magiera – Wójtowicz (65. Sumera), Choczyński.
W pierwszej połowie padły dwie bramki. Rezultat otworzył Dawid Choczyński. Z rzutu rożnego dośrodkował Rafał Magiera, strzał głową oddał Przemysław Burliga, jednak piłka wpadła do siatki dopiero po dobitce Choczyńskiego. Drugi cios zadał Rafał Magiera, który wykorzystał dobre podanie od Macieja Żaczka i po minięciu bramkarza ulokował piłkę w siatce. Tuż po zmianie stron, Żaczek ruszył środkiem boiska, ograł rywala i strzałem po długim rogu podwyższył prowadzenie. Strzelcem czwartej bramki był Piotr Pacyga, który sfinalizował ładną akcję i podanie Choczyńskiego.
- Leskowiec to drużyna grająca fizycznie, więc nie obyło się bez twardej walki. Gra momentami była szarpana, ale uważam, że w pełni zasłużyliśmy na trzy punkty. Poza bramkami było jeszcze kilka ciekawych akcji, ale zabrakło kropki nad i. Goście stworzyli jedną sytuację, o ile dobrze pamiętam - już przy stanie 4:0 – powiedział trener Babiej Góry, Sławomir Bączek.
Orzeł Wieprz – Lachy Lachowice 2:1
Bramka: Małysiak
Lachy: Nowak (46. Bogacz) – Sz. Chorąży (46. Urbanek), M. Kachel (70. Elsner), Baca, Banaś – Kąkol, Daniel Kachel, Dawid Kachel, Małysiak – Ponikwia, T. Kachel (46. Pyrzyk).
Pierwsza odsłona nie przyniosła bramek. Jeśli chodzi o Lachy, to najlepszą sytuację miał Tomasz Kachel, ale w sytuacji sam na sam trafił w bramkarza. Po przerwie, Orzeł zdobył dwie bramki. Pierwsza po zamieszaniu po wrzucie z autu, a druga po strzale z rzutu wolnego. Lachy odpowiedziały za sprawą Mateusza Małysiaka, który strzałem głową sfinalizował dośrodkowanie Kamila Ponikwi.
- W pierwszej połowie gospodarze mieli dwa rzuty karne. Pierwszy za faul Mateusza Kąkola, drugi za rzekome zagranie ręką Szymona Chorążego. Nie wykorzystali żadnego z nich. My też mieliśmy swoje sytuacje, jednak bez efektu bramkowego i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. W końcówce, przy stanie 2:1, obrońca Orła zderzył się z bramkarzem i Paweł Urbanek miał dogodną sytuację, jednak sędzia - nie wiedzieć czemu - odgwizdał faul, przerwał akcję – powiedział trener gości, Krzysztof Chorąży.