Oprócz Marcina Cepaka w gali wystąpić miał również Paweł Żmudka. Jednak kontuzja oka w trakcie przygotowań do walki wyeliminowała Pawła.
Hala w Myślenicach wypełniła się po brzegi. Zobaczyliśmy dziewięć walk, które stały na znacznie wyższym poziomie sportowym, niż pierwsza Gala, która odbyła się kilka miesięcy temu w Sułkowicach.
Naprzeciwko zawodników MAXIMUS SUŁKOWICE stanęli tego wieczoru Słowacy z KASPROF-SECURITY BUL TEAM ORAVA. Gala miała charakter międzynarodowy, dlatego przed rozpoczęciem odegrano hymny Słowacji oraz Polski.
W pierwszym starciu tego wieczoru do oktagonu weszli Dawid „Zapaśnik” Błachut i Dusan Rentła. Pierwsza runda rozegrała się głównie w parterze, gdzie bardziej aktywny był Polak. Na początku drugiej rundy Dawid ponownie sprowadził rywala do parteru, który po kilkudziesięciu sekundach „odklepał” czyli poddał się. – Początkowo cały czas myślałem, żeby zakończyć walkę w stójce boksem, ale Słowak okazał się bardzo wytrzymały, obiłem mu trochę dół. Widać było, że odczuwał te ciosy. Byłem przygotowany i na stójkę i na parter. – powiedział portalowi powiatsuski24.pl zaraz po wyjściu z oktagonu Dawid Błachut. Mimo, że rywal był bardziej doświadczony, Dawid po raz kolejny pokazał duże umiejętności i charakter: - Nie ma tak, że nie ma stresu. Stres jest przed każdą walką. Jak już znalazłem się w „klatce”, decydują pierwsze sekundy i nie ma co się bać – dodał z uśmiechem na twarzy po drugim zwycięstwie w swojej przygodzie z MMA.
Następnie przed publicznością zgromadzoną w Myślenicach zaprezentowali się Adrian Trela i Ondrej Valcicik. Była to walka dwóch bardzo młodych zawodników. Adrian ma 18 lat, natomiast Ondrej zaledwie 16! Już w pierwszej rundzie wydawało się, że Trela zakończy ten pojedynek. Po sprowadzeniu Ondreja do parteru wyprowadził serię bardzo mocnych ciosów na głowę Słowaka. Jednak młodzian okazał się bardzo odporny i udało mu się wrócić do stójki. Druga runda była bardzo wyrównana. Natomiast w ostatniej ponownie uwidoczniła się przewaga Polaka, jednak mimo wielu ciosów Valcicik dotrwał do końca. Decyzją sędziów, jednogłośnie, zwycięzcą okazał się Adrian. – W pierwszej rundzie zabrakło mi pary w łapach, aby zakończyć walkę. Ondrej jest bardzo wytrzymały i ma zaciętość do walki. – skomentował nam zwycięzca.
Po dwóch wygranych przez zawodników Maximusa nastąpiły trzy porażki.
W trzeciej walce debiutujący Kamil Błachut (17 lat) musiał uznać wyższość Lukasa Zavicaka. Słowak bardzo szybko wyprowadził serię ciosów i sędzia przerwał pojedynek. Kamil jednak po walce powiedział, że będzie trenował jeszcze ciężej i z pewnością czekają go jeszcze lepsze pojedynki i zwycięstwa.
Czwarta walka to pojedynek Marcina Cepaka i Juraja Raticaka. Mimo, że dla Słowaka była to już 6 walka w MMA, zawodnik z powiatu suskiego szybko ruszył do ataku i nastąpiła wymiana ciosów, która podobała się przede wszystkim licznie zgromadzonym mieszkańcom Marcówki, którzy przybyli, by dopingować swojego kolegę. Większość ciosów wyprowadził Marcin, który uzyskał przewagę nad rywalem. W parterze również to Marcin wykazywał więcej inicjatywy. Słowak niefortunnie trafił Cepaka poniżej pasa i był to zwrot w tej walce. Juraj wykorzystał chwilę odpoczynku i zaatakował Marcina. Po sprowadzeniu do parteru zakończył walkę zwycięstwem. Mimo porażki Cepak zaprezentował się bardzo dobrze i otrzymał duże brawa i podziękowania od kibiców. – Czułem, że na początku walki trafiłem go bardzo mocno i zaczął błądzić po ringu. Nie udało mi się jednak go „ubić”. Straciłem przy tym dużo siły. Potem ten cios po niżej pasa i stanąłem już w miejscu. Czułem, że siły opadają. Później on trafił mnie dość mocno, miałem ciemno przed oczami, obalił mnie i przy duszeniu zabrakło już tlenu. – ocenił na gorąco walkę dla nas Marcin Cepak. – Pierwsze koty za płoty. Jeśli będzie okazja do następnej walki, to myślę, że przygotuję się lepiej. Teraz praca nie pozwalała mi na odpowiednie przygotowanie. Jeden tydzień trenowałem, w następnym nie dałem rady. – podsumował Marcin.
Następnie kolejny debiutant z MMA Maximus Łukasz Senderski zmierzył się z Peterem Sifką. Bardziej doświadczony Słowak, mimo ambicji i woli walki Łukasza, zakończył pojedynek zwycięstwem w drugiej rundzie. Na początku walki Łukasz sprowadza rywala do parteru, ale Peterowi udaje się wyjść obronną ręką. Końcówka pierwszej rundy to seria ciosów wyprowadzonych przez Słowaka w parterze. Senderski był w ogromnych opałach, jednak syrena i zakończenie rundy uratowały go prawdopodobnie przed zakończeniem walki. Od początku drugiej rundy Sifka sprowadza Polaka do parteru i szybko kończy pojedynek mocnymi ciosami. – Spodziewałem się, że będzie lepiej. Niestety nie udało się – ocenił swój występ Senderski.
- W tych trzech przegranych pojedynkach wyszła rutyna Słowaków. Nasi zawodnicy to praktycznie debiutanci. Brakło trochę szczęścia i być może umiejętności. Będziemy robić wszystko, aby następne walki były dużo lepsze. – powiedział nam po 5 walkach vice prezes MMA Maximus Stanisław Nawara. Skomentował on również występ Adriana Treli, który wydawało się, że szybko zakończy walkę: - To jest MMA, taki urok sportu, że nic nie można przewidzieć. To jest sport, to jest walka, tu wszystko dzieje się na gorąco. – dodał.
W szóstej walce Peter Kurak (5 walk na koncie) zmierzył się z Ireneuszem Strawą (2 walki). Walka rozgrywana głównie w stójce, gdzie obaj zawodnicy wyprowadzili sporo ciosów. Kurak umiejętnie jednak sprowadził Strawę do parteru i pod koniec pierwszej rundy serią ciosów kończy walkę, po przerwaniu jej przez sędziego. – Czekałem na rozwój wypadków, miała pracować prawa ręka, ale jakoś tak wyszło. – ocenił Strawa. Irek podkreślił jednocześnie fenomenalną atmosferę na gali.
Siódma walka to pojedynek Grzegorza Adamka, Polaka w barwach słowackiego klubu i Łukasza Brzeskiego. Doświadczony Adamek, dla którego była to 6 walka, pewnie rozpoczął pojedynek wyprowadzając kilka ciosów. Jednak Brzeski nie miał zamiaru przyglądać się co robi jego rywal i po kilkudziesięciu sekundach zaatakował kilkoma ciosami na głowę Adamka, który po jednym z trafień wylądował na deskach i sędzia przerwał pojedynek. Adamek sygnalizował po walce, że jego upadek był wynikiem poślizgnięcia się.
Na zakończenie czekały nas dwie walki wieczoru. W pierwszym pojedynku kolejny Polak, mieszkaniec Łodygowic w barwach słowackich, Robert Waluś zmierzył się z Maciejem Turzańskim. Od początku zaatakował Robert, który chciał wykorzystać swoje doświadczenie z kick-boxingu. Maciej sprowadził walkę do parteru, co było dla niego początkiem końca. Waluś szybko przeszedł do duszenia gilotynowego, które trwało ponad 50 sekund. Turzański nie chciał się poddać, dopiero sędzia przerwał walkę, widząc, że zawodnik Maximusa stracił przytomność. Powiało chwilą grozy, jednak Maciej po kilku minutach doszedł do siebie. – Nie było łatwo. Nikogo nigdy nie lekceważę. Podchodzę do tego poważnie. Długi czas nie było mnie na ringu. Walczyłem w kick-boxingu, gdzie stoczyłem 5 walk. Były porażki, były zwycięstwa, jak to w sporcie. Wróciłem po namowie kolegów, dość spory czas trenowałem. Zacząłem się bawić w MMA. Do tej pory walczyłem tylko stójkowo. Zamierzam dalej to kontynuować. – powiedział nam zaraz po wyjściu z oktagonu Robert Waluś. – Maciek pokazał charakter Maximusa i nie odklepał. Tak się zdarza. – skomentował Stanisław Nawara.
Ostatnia walka tego wieczoru to pojedynek Jana Jakubika ze Słowacji i Filipa Soski. Na początku obaj zawodnicy sprawdzali się wzajemnie. Po sprowadzeniu walki do parteru Filip Soska osiągnął przewagę raz po raz wyprowadzając ciosy. Gdyby nie koniec czasu, walka zakończyłaby się pewnie w pierwszej rundzie. W drugiej rundzie Słowak próbował zaatakować, jednak po kilku sekundach Soska ponownie sprowadza walkę do parteru i po kilkudziesięciu sekundach sędzia przerywa pojedynek. – Moim mocnym punktem jest parter, stójka jeszcze nie za bardzo jeszcze przygotowana, ale jest coraz lepiej. Mój rywal to był „stójkowicz” i ogólnie taki miałem plan, aby skończyć walkę w parterze. – powiedział nam Filip Soska. Po poprzedniej przegranej walce Filip zapowiedział, że wyciągnie wnioski: - Dużo wyrzeczeń, cięższe treningi i dieta przynoszą efekt – podsumował Soska.
- Wszyscy widzieli, że była piękna walka. Były różne momenty w tej walce. Filip Soska pokazał swoją klasę, rozpracował rywala, myślał co robi i wygrał w pięknym stylu – ocenił zadowolony Stanisław Nawara.
Bardzo udana gala, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Organizatorom serdecznie gratulujemy i czekamy na kolejną galę.
Relacja: Tomasz Semik
Foto: Zbigniew Smolik