Szanowni hejterzy, piewcy nienawiści, niewyżyci miłośnicy obrażania!
„Powiesickleczara” – to jeden z komentarzy, które znalazłem pod wpisem w mediach społecznościowych o tym, że dziś wspólnie z prezesem Komitetu Kopca Kościuszki prof. dr. hab. Piotrem Doboszem oraz konsulem generalnym Ukrainy w Krakowie Wiaczesławem Wojnarowskim umieściliśmy na Kopcu Kościuszki ukraińską flagę.
Czy mnie to poruszyło? Czy poruszyły mnie te wszystkie komentarze? Ten hejt, który się wylał? Hejt, a może należałoby powiedzieć po prostu ściek?
Jestem odporny. Polityka to twarda gra. Ale są granice, których się nie przekracza. To granice przyzwoitości.
Mam przekonanie, że są tacy, którym to się podoba: „Powiesickleczara”. Tacy, którzy chcieli takie nastroje wywołać. Tacy, którzy byli świadomi, że kto sieje wiatr, zbiera burzę…
Czy o to Panu chodziło, Panie Braun? „Powiesickleczara”???
Są rzeczy, których Pan nie wyreżyseruje do swoich filmików. Są rzeczy, które mogą się wymknąć spod kontroli.
Urządzić spektakl jest łatwo. Zwłaszcza jeśli koniecznie chce się grać w nim główną rolę. Wywołać zainteresowanie, wywołać poklask marnymi politycznymi harcami.
Ale miarą przyzwoitości jest znać granice.
Wolność słowa to nie dowolność. Wolność słowa to wolność wyrażania opinii, ale zgody na szerzenie mowy nienawiści nie ma.
Mógłbym teraz wpisać się w „gadżetową” konwencję rzeczonego posła. Wystąpić z „gadżetem” będącym populistyczną odpowiedzią na jego spektakl. Z „gadżetem”, na którym nawet mógłbym zbierać podpisy. Wyobraźnia podsuwa propozycje...
Skupię się jednak na refleksji. Sprawa jest poważna.
Nie niszczy się symboli. A takim jest flaga na Kopcu Kościuszki.
Nie nakręca się spirali hejtu, które prowadzą do: „Powiesickleczara” i tym podobnych stwierdzeń.
I nie przekracza się granic przyzwoitości.
Wojewoda małopolski
Krzysztof Jan Klęczar